W kinie: Stillwater (Cannes)

stilwater

 

STILLWATER
Festival de Cannes 2021
reż. Tom McCarthy

moja ocena: 4/10

 

Można było delikatnie wierzyć w film Toma McCarthy’ego. W końcu jego “Spotlight” to Oscarowy hit sprzed paru lat i zwycięzca najważniejszej statuetki Akademii. Ale gdyby przyjrzeć się wnikliwiej filmografii Amerykanina, można nabrać dużo więcej wątpliwości w stosunku do jego osoby. McCarthy bowiem nie ma szczególnie poukładanej kariery, która od małych sukcesów w kinie niezależnym w latach 00s, przebiega w sposób wybitnie chaotyczny. I w tę biografię reżysera świetnie wpisuje się “Stillwater”. Jak w przypadku “Spotlight”, scenariusz powstał w wyniku mocnej inspiracji historią Amandy Knox – amerykańskiej studentki, która spędziła 4 lata we włoskim więzieniu po tym jak skazana została za zabójstwo swojej współlokatorki, do czego nigdy się nie przyznała i pomimo wielu kontrowersji i niejasności w końcu została uniewinniona. W filmie natomiast wyrok za taką samą zbrodnię we francuskim więzieniu odsiaduje Allison (Abigail Breslin), której ojciec po latach od zakończenia procesu jeszcze raz próbuje zawalczyć o uwolnienie córki. Ona przekonuje, że jest niewinna, a on jej wierzy. Bill Baker (Matt Damon) to prosty człowiek i stereotypowy Amerykanin z prowincji, który grzecznie odpowiada na pytania ‘yes, mam’ i “no, sir’. Boryka się z własnymi problemami, w tym finansowymi, pracuje na kontraktach w branży paliwowej albo dorywczo fizycznie. Nigdy nie był wzorem męża i ojca dla swojej rodziny. Ten rys bohatera jest o tyle ważny, że wyjaśnia jego determinację w wyjaśnianiu sprawy córki. Na przekór prawnikom dziewczyny, dowodom i realiom Marsylii, gdzie wydarzyło się morderstwo. Francuskie miasto to trudny teren, Bill nie zna języka, wygląda tu jak zagubiony turysta, ale przypadkowo znajduje lokalną przewodniczkę Virginie (Camille Cottin), samotną matkę z dzieckiem, z którymi z czasem się zaprzyjaźnia. Czas jest dość kluczowym czynnikiem tej fabuły. Prywatne śledztwo idzie dość wolno, choć Bill odkrywa poszlaki, rzucające nowe światło na sprawę Allison, ale nie wystarczą one do jej wznowienia. Tę flegmatyczność akcji sprawny reżyser wykorzystałby na pogłębienie rysów psychologicznych postaci, budowania kontekstów, tworzenia szerszej perspektywy. McCarthy częściowo próbuje to robić, ale wychodzi mu to wyjątkowo nieudolnie., bo też jego główni bohaterowie mają w sobie niewielki potencjał rozwojowy. Sporą część filmu zajmują też familijne wątki, gdy Bill próbuje ułożyć sobie życie w Marsylii, blisko córki i z nowymi kobietami u swojego boku. I w takiej mdłej, rozwleczonej ekspozycji mają one dramaturgicznie naprawdę niewiele sensu, czyniąc kulminacyjny moment w poszukiwaniach Billa wręcz kuriozalnym, zaś finałową konfrontację ojca i córki odartą z jakichkolwiek emocji. “Stillwater” trwa 140 minut – w tym czasie potrafi zniechęcić, uśpić i zmęczyć.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.