W kinie: Murina

murina

 

MURINA
Międzynarodowy Festiwal Filmów Młodego Widza Ale Kino!
reż. Antoneta Alamat Kusijanovic

moja ocena: 7/10

 

Tam, gdzie większość widzi kamieniste, ogrzewane letnim słońcem i podmywane krystalicznie czystą wodą Adriatyku nadbrzeże, czyli idealną scenerię dla wakacyjnego resetu i beztroskiej zabawy, Antoneta Alamat Kusijanovic dostrzega coś innego. Na uśmiech każdego turysty i sezonową atrakcyjność takich miejsc jak nadmorskie kurorty Chorwacji ciężko, często od świtu do nocy, pracują ludzie jak rodzina Juliji (Gracija Filipovic). Nastolatka patrzy z zazdrością na swoich rówieśników, bawiących się na łodzi. Zamiast się do nich przyłączyć, wraz z ojcem (Leon Lucev) uda się na morze, by złowić dla tych przyjezdnych utracjuszy ryby na dzisiejszą kolację. Ante to rodzic z gatunku tych zaborczych i władczych, nie znosi sprzeciwu i nierzadko brutalnie podporządkowuje sobie kobiety swojego życia – Juliję i jej urodziwą matkę Nelę (Danica Curcic). Tego konkretnego dnia w okolicę zawita dawny, majętny znajomy rodziców dziewczyny Javi (Cliff Curtis), który nad Adriatyk przywiezie nie tylko dobry humor i paczkę znajomych, ale przede wszystkim nadzieje i obietnice, jakie wobec niego ma ta rodzina. Ante i Nela liczą, że uda im się sprzedać ziemię pod turystyczne inwestycje. Julija zaś wierzy, że Javi ją ocali i wyrwie spod ojcowskiego klosza. Wiele wskazuje, że nastolatka nie tylko nadinterpretowuje czytelne znaki. Gość odnosi się do niej z niemałą sympatią, bo dostrzega w niej to, za co ma słabość do jej rodziców – urodę matki, do której żywił kiedyś poważne uczucia i zdecydowany charakter ojca, z którym przeżył wiele niezapomnianych przygód. Julija może widzieć w Javim rycerza w lśniącej zbroi, bo błędny osąd to prawo młodości. Gierki dorosłych to nie jej świat, a złość i upór mogą zainfekować nawet najbardziej trzeźwy umysł.

W “Murinie” debiutantka Kusijanovic już drugi raz spotyka się z Juliją. Wcześniej w produkcji krótkometrażowej z tą samą, ale młodszą wtedy aktorką naszkicowała portret opresyjnej rodziny, w którym dorastanie bohaterki nad adriatyckim morzem było jednym z kluczowych wątków. Dziewczyna dojrzała, więc jej rozterki zaczęły ważyć jeszcze więcej. Zderzenie ze złudzeniami i fałszywymi nadziejami też boli teraz mocniej. Paradoksalnie, to nie młoda bohaterka jest największym fajerwerkiem filmu, ale te wszystkie zagmatwane relacje w obrębie tej rodziny. Skumulowane w związku z wizytą wyczekiwanego gościa fundują fascynujący spektakl pretensji, nieporozumień i wyjątkowo gorzkich żali, popychając tę trójkę nad skraj emocjonalnej przepaści. Widz ogląda to w napięciu i – gwoli ścisłości – jednym z tych widzów jest też człowiek po drugiej stronie ekranu, Javi. Jung również obgryzałby paznokcie z podniecenia.

Tytułowa murena to ryba z rodziny węgorzowatych, drapieżna i czasem niebezpieczna dla człowieka. Ukrywa się w rafach i kamieniach, aktywna jest nocą. Polowanie Ante i Juliji na stworzenie wyglądające jak jak potwór z morskich głębin to – jak prawie wszystko w tej rodzinie – wymuszony rytuał, który zamiast umacniać więź pomiędzy ojcem i córką, czyni ją jeszcze bardziej toksyczną. W obiektywie Hélène Louvart równie intensywnie co na powierzchni konflikt rezonuje pod wodą. Tam nie słychać słów, ale gniew i gorycz w głębokim błękicie przeszywają serce równie mocno jak harpun rybie ciało. Morze daje też złudzenie wolności, stwarza pozory możliwości ucieczki. Rozczarowanie tą iluzją może być jednak boleśniejsze niż dorosłością, której zgniłe kompromisy, kłamstwa maskowane kurtuazją i wybieranie mniejszego zła są stałym elementem.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.