W kinie: Aftersun (Cannes)

aftersun

 

AFTERSUN
Festival de Cannes 2022
reż. Charlotte Wells

moja ocena: 7.5/10

 

W PWN-owskim poradniku dla redaktora zdefiniowano przypis jako materiał uzupełniający główny tekst, ułatwiający zrozumienie różnych jego fragmentów. Podkreślono wręcz, że czasem jest on niezbędny do tego, by w pełni zrozumieć te właściwie dzieło. “Aftersun” jest przypisem, który rozrósł się do rozmiarów pełnowartościowej opowieści. Pamiętacie, gdy w końcowych fragmentach filmu Sofii Coppoli zachodziliśmy w głowę, co też Bill Murray wyszeptał na ucho Scarlett Johansson? Fabuła Charlotte Wells to praktycznie same takie momenty ‘lost in translation’. Poczucie, że kluczowe dla narracji fakty zostały celowo usunięte z naszego (i kamery) pola widzenia, towarzyszy nam praktycznie od początku do samego końca. To, co najistotniejsze, zagubiło się gdzieś pomiędzy, a i tak to, czego w tym filmie brakuje, w końcowym rozrachunku rezonuje najmocniej i emocjonalnie rozkłada na łopatki.

Choć “Aftersun” to film o wakacjach ojca i córki na tureckiej riwierze, jego nastrój nie mógł być bardziej daleki od zwykle kojarzącej się z latem słonecznej beztroski. Fundamentem tej opowieści jest bowiem przeszywająca nostalgia. Zbudowana z niewyraźnych wspomnień i zakurzonych artefaktów z przeszłości – wypłowiałych, polaroidowych zdjęć, sponiewieranych upływem czasu kaset wideo czy nagrań audio, które ożywają na naszych oczach. Historia, którą oglądamy, okazuje się bowiem wyblakłą reminiscencją tureckich wakacji z tatą (Paul Mescal) wtedy 11-letniej, dziś już dorosłej Sophie (Francesca Corio). I tego, co się na tych wczasach (nie) wydarzyło, a co dziewczyna próbuje sobie przypomnieć i przetłumaczyć, patrząc na te nadgryzione zębem czasu memorabilia.

Ów wyjazd z córką dla Caluma wygląda na jedną z niewielu okazji, gdy ojciec może doświadczyć swoistego ‘rodzicielstwa all inclusive’. Nie tylko dostaje pod opiekę ukochane dziecko, ale i doskonałe, wakacyjne okoliczności. Hotel choć niespecjalnie ekskluzywny pozwala spędzić miło czas – na basenie, na wygłupach, na karaoke, ale co najważniejsze dla obojga bohaterów – to czas spędzony razem. To obraz pełen jednak rys i odprysków, których młodziutka wówczas Sophie nie miała prawa dostrzec, a których pulsujące wspomnienie powraca w jej dorosłym życiu.

Rzucone tu i ówdzie komunikaty o nie najlepszej finansowej sytuacji Caluma, zadawane przez telefon zatroskanym tonem pytania o samopoczucie mężczyzny przez matkę dziewczynki czy mimochodem uchwycone momenty zawieszenia bohatera. Unikającego zabrania głosu na temat przyszłości, nerwowo palącego papierosa, patrzącego w ciemną, pustą przestrzeń z hotelowego balkonu. Skrawki, strzępy, drobiazgi, z których wyłania obraz zagubienia, cierpienia, depresji. I dziecka nieświadomego cichego dramatu, rozgrywającego się w duszy ukochanego rodzica, które jednak czuje, że coś większego kryje się za pozorem spokojnego, wakacyjnego ceremoniału. Gdy wiele lat później będzie w stanie właściwie odczytać tamte sygnały, pozostaną jedynie te pozbawione najważniejszego wątku impresje o relacji ojca i córki oraz jej pogmatwanej percecji. Wynikającej z komunikacyjnych barier, emocjonalnych ograniczeń i ukrywanych za słoneczną fasadą głębokich pęknięć.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.