W kinie: Blisko (Cannes)

blisko

 

BLISKO
Festival de Cannes 2022
reż. Lukas Dhont

moja ocena: 7/10

 

Z dotychczasowej, krótkiej, acz rozwijającej się w błyskawicznym tempie kariery 32-letniego Lukasa Dhonta, można wyciągnąć już kilka ogólniejszych wniosków. Reżyser doskonale potrafi pracować z młodymi aktorami, tematyka orbitująca wokół problemów i bolączek osób LGBT+ zdaje się interesować go najmocniej, a paliwem dla prowadzonej przez Belga narracji jest traumatyczne doświadczenie. To ostatnie może i powinno wzbudzać najwięcej kontrowersji, bo niegdyś w “Girl”, teraz w “Blisko”, tragiczny kontrapunkt fabuły to nic innego jak tania broń w rękach niespecjalnie wyrafinowanego emocjonalnego szantażysty. Bo Dhont trochę nim niestety jest, a że dzięki takiemu podejściu robi kino, które porusza najczulsze strony w sercu, to już inna kwestia. “Blisko” to film wrażliwy i bezceremonialnie uczuciowy, idący prostymi i (naj)łatwiejszymi ścieżkami narracyjnymi. Ale też taki, który wzrusza do łzy ostatniej. Dla 13-letnich Leo (Eden Dambrine) i Remiego (Gustav De Waele) nadchodzący koniec słonecznego lata będzie oznaczał coś więcej niż tylko pożegnanie z letnią beztroską. Chłopcy nieuchronnie wkraczają w okres dojrzewania, a realia tego procesu, tak podatne na emocjonalne i psychiczne huragany oraz (a być może przede wszystkim) wpływ otoczenia, brutalnie wymuszą na nich inne spojrzenie na łączącą ich zażyłość.

Przyjaźń chłopców charakteryzowała niezwykła czułość, szczerość emocji, bliskość – zarówno duchowa, jak i fizyczna. Przy tym wszystkim bez wątpienia, na tym etapie ich rozwoju, pozostawała dokładnie tym, czym była, czyli autentyczną, niewinną przyjaźnią. Gdyby nie rówieśnicy ze szkolnej ławy, zawstydzający Leo i Remiego homoerotycznymi uwagami, pewnie trwałaby dalej, ale jeden z chłopców, chcąc uniknąć kpin i złośliwych komentarzy, odsuwa się od przyjaciela. Szukając akceptacji rówieśniczego otoczenia, zmienia towarzystwo. Intuicyjnie wyczuwając, co oznaczają tradycyjne wzorce męskości, dołącza do hokejowej drużyny, gdzie nie unika walki, siniaków i bolesnych kontuzji. Remi w tym czasie nie redefiniuje swojej tożsamości. Za to tęskni za przyjacielem.

Dhont, uwiarygadniając tytuł filmu, stawia kamerę bardzo blisko swoich bohaterów. Bo emocje w tej historii wyrażają najmniej słowa, a najbardziej gesty, spojrzenia, mimika twarzy chłopców, a młodzi aktorzy świetnie zrozumieli swoje wcale nie najłatwiejsze zadanie. Dorośli pozostają w filmie niespecjalnie istotnym elementem drugiego planu. Są jacyś nieobecni i powierzchowni względem tego, co trapi ich dzieci. Niemniej mam wrażenie, że to właśnie do dojrzałego widza “Blisko” może przemówić mocniej niż do nawet wrażliwszego nastolatka. Uderzający jest jeden dramatyczny moment, który definiuje drugą część filmu (możemy się sprzeczać, czy rzeczywiście on był potrzebny, czy też zbędny), ale dzieło Dhonta i jego siłę oddziaływania budują te subtelniejsze elementy, detale i drobiazgi. Narracja prowadzona z niespiesznym rytmem pór roku, natura jako malownicze tło dziecięcych interakcji, zwyczajne wydarzenia (muzyczny koncert, sportowe treningi) jako najdoskonalsze okazje do uchwycenia najbardziej ulotnych emocji. Subtelność to zawsze najskuteczniejsza z broni.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.