W kinie: Moja Krew

 

MOJA KREW
polska premiera: 29.01.2010
reż. Marcin Wrona

moja ocena: 6.5/10

 

Pełen furii, wściekłości i gniewu bokser, dowiedziawszy się , że już nigdy nie będzie mógł walczyć na ringu, desperacko poszukuje sposobu, by czymś zapełnić pustkę w swoim życiu. Zawiera więc swego rodzaju umowę z młodą Wietnamką, że w zamian za obywatelstwo ta urodzi mu dziecko. „Moja Krew” jest przede wszystkim skrajnie szowinistycznym filmem, gdyż każda decyzja, każde zachowanie bohatera wiąże się z dość prymitywnie pojmowaną męskością. Nawet finał historii związku boksera z nielegalną emigrantką stanowi raczej wyraz zadośćuczynienia za krzywdy wyrządzone męskiej przyjaźni niż realne pragnienie zapewnienia dziewczynie bezpiecznej przyszłości. Marcina Wronę, cholernie w sumie zdolnego reżysera, pochwalić należy za świetne operowanie kontrastami (delikatna Azjatka w opozycji do silnego mężczyzny), sprytne uciekanie przed pokazywaniem rzeczywistości Wietnamczyków jako skrajnie brzydkiej i okrutnej oraz za wrażenie braku szafowania wulgaryzmem i przemocą, choć są one w filmie obecne. No i okropny Eryk Lubos do podziwiania i oklaskiwania. W sumie to dość zaskakujące, ale naprawdę warto.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=SskuqwaD4as]