W kinie: O jeden ranek za daleko (AFF)

 

O JEDEN RANEK ZA DALEKO
polska premiera: American Film Festival (październik 2010)
reż. Michael Mohan

moja ocena: 7/10

 

Niskobudżetowe, amerykańskie kino z rodowodem w Sundance dla wszystkich tych, którym w 2008 spodobał się “Pocałunek o Północy”, a w 2009 “Medicine For Melancholy”, bo także tutaj mamy pokazane prawdziwe, zwyczajne życie bez zbędnych upiększeń i kolorów (dosłownie, bo film jest czarno-biały). Bohaterami “O jeden ranek…” są ludzie przed 30stką, dowcipni, rozrywkowi, niespecjalnie zorganizowani w życiu i przede wszystkim panicznie bojący się zobowiązań względem drugiego człowieka. O przełamywaniu tego strachu będzie głównie chodziło w filmie Michaela Mohana, co zostanie pokazane z rozbrajającym humorem i niewymuszoną lekkością. Jak na ekstremalnie niskobudżetową produkcję “O jeden ranek…” jest bardzo dobrze i błyskotliwie nakręcone (nic dziwnego, skoro film powstawał i dopieszczany był przez 2 lata). Trochę może zbyt mocno opiera się na stylistyce wczesnego Jarmuscha (zresztą jak dwa wspomniane wcześniej tytuły), ale kto by pomyślał, że film zaczynający się od rzygania, okaże się tak fajowy.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=_Lo3JYIk-qM]