W kinie: Samotność liczb pierwszych

 

SAMOTNOŚĆ LICZB PIERWSZYCH
premiera: luty 2011*
reż. Saverio Costanzo

moja ocena: 5/10

 

Literacki pierwowzór filmu w Polsce pojawił się dopiero w zeszłym roku. Fantastyczna książka młodego, włoskiego informatyka i matematyka pokazywała ludzi niepełnosprawnych emocjonalnie, niedopasowanych do życia wedle panujących społecznie reguł, nie potrafiących zaznać szczęścia, naznaczonych wieczną traumą z dzieciństwa. Saverio Costanzo i jego ekipa nie podołali filmowej adaptacji, za którą się zabrali. „Samotność Liczb Pierwszych” w ich interpretacji jest fabułą strasznie niejasną i chaotyczną. Gdybym nie czytała książki, nie wiedziałabym, dlaczego tak potoczyły się losy bohaterów. W filmie śledzimy ich w poszatkowany sposób w różnych perspektywach czasowych, nim reżyser pozwoli nam dojść do tych najbardziej bolesnych wydarzeń, które wydarzyły się dzieciństwie, a rzutują na późniejsze, w tym dorosłe życie chłopaka i dziewczyny. Fatalne jest też zakończenie. W książce Giordano, mimo braku oczywistego happy-endu, można było poczuć ulgę, bo otrzymaliśmy pozory nadziei, że bohaterowie ukoją w końcu swój ból i uporają się z traumą. Film Costanzo kończy tę historii, jakby wszystko, co oglądaliśmy wcześniej, było banalnym melodramatem. Mam nadzieję, że ktoś zekranizuje jeszcze „Samotność Liczb Pierwszych”, ale z lepszym skutkiem niż zrobili to Włosi.

 

*Film miał na początku lutego swoją premierę w Belgii, gdzie miałam okazję go zobaczyć. We Włoszech miał premierę we wrześniu zarówno w kinach, jak i na festiwalu w Wenecji. Do światowej dystrybucji będzie trafiał sukcesywnie w 2011.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=2taIhjzj70g]