MELANCHOLIA
polska premiera: 29.05.2011
reż. Lars von Trier
moja ocena: 6.5/10
Pierwsza część „Melancholii” jest znakomita. Utrzymana w klimacie „Festen” i skupiona na głównej bohaterce, która zamiast cieszyć się „najszczęśliwszym dniem swojego życia”, kiedy wszystko kręci się wokół niej, odgrywa jedynie bezwiednie społeczną rolę radosnej, spełnionej panny młodej. Nie potrafi odnaleźć się u boku mężczyzny, który bez wątpienia ją kocha, mimo że podejmuje niemrawą próbę. Justine żyje ze świadomością choroby, jest z nią niejako pogodzona, depresja zżera ją niczym złośliwy nowotwór, u von Triera dopiero koniec świata okaże się lekarstwem na jej przypadłość. W drugiej części filmu z Justine zostaje zestawiona postać jej siostry, Claire – szczęśliwej żony i matki, żyjącej w dostatku i spokoju w pięknej posiadłości na malowniczej prowincji. Ją wizja końca świata już przeraża, boi się śmierci, którą przynieść może wielka, niebieska planeta, zbliżająca się ku ziemi. Ta część „Melancholii” jest dużo słabsza niż pierwsza. O ile kiczowatość i nadmierna poetyka niektórych obrazów z wątku ślubu Justine, cudownie została zrównoważona kapitalnym studium psychologicznym cierpiącej na depresję, samotnej jednostki, o tyle kicz części skupiającej się na Claire jest już totalnie nieznośny. Finał filmu ponadto zalatuje patetycznym banałem. Dziewiątkę dałabym za „Justine”, czwórkę za „Claire”, więc średnia i tak wychodzi dla von Triera całkiem niezła.
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=wzD0U841LRM]