LAURENCE, ANYWAYS
Festival de Cannes 2012
reż. Xavier Dolan
moja ocena: 6.5/10
Ciągle mam ten sam problem z Xavierem Dolanem. To naprawdę zdolny, młody człowiek, szalenie wrażliwy na obrazy i dźwięki, na pewno jest obiecującym artystą o nieprzeciętnym talencie. Ale biorąc pod uwagę efekty całościowe, reżyserem filmowym pozostaje w dalszym ciągu bardzo niedoskonałym. Jego rozwinięty do niebotycznych, ponad dwuipółgodzinnych rozmiarów melodramat o wzlotach i upadkach miłości, naznaczony jest tajemnicą tytułowego Laurence’a. W pewnym momencie jego zaawansowanego już związku z rudowłosą Fred zdradza dziewczynie prawdę o skrywanej do tej pory tożsamości seksualnej. Laurence urodził się chłopcem, ale pragnie być kobietą. Uczucia, jakie łączę tę dwójkę, wydają się być jednak bardzo mocne, nawet jak na tak istotne wyznanie. Film Dolana z łatwością mógłby trafić do niszy ambitnego kina genderowego, gdyby nie tworzące go cudowne obrazy i perfekcyjnie dobrana, nawet jeśli czasem zbyt bombastyczna muzyka. Kanadyjczyk z lubością popisuje się swoją maestrią w tym temacie i w dużej mierze bardzo błyskotliwie udaje mu się zamaskować fakt, że „Laurence, Anyways” bardziej niż do epickich historii burzliwych miłości w stylu „Jules i Jim” czy „Nieznośnej Lekkości Bytu”, zbliża się do kiczowatego, hipsterskiego kina o rozterkach i problemach transseksualistów.
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=rwDzRzqFaIE]
***
Kasia w Cannes powered by: