W kinie: No (Cannes)

nopl

 

NO
Festival de Cannes 2012 (Directors’ Fortnight)
reż. Pablo Larraín

moja ocena: 6.5/10

 

Długa owacja na stojąco dla Pablo Larraína, podsumowującego swoją filmową trylogię poświęconą historii Chile pod rządami Pinocheta. Reżyser opowiada o kulisach słynnego referendum, w którym obywatele mieli zdecydować o ewentualnym przedłużeniu prezydentury generała. Mamy koniec lat 80. i sam środek kampanii, w którą dzięki naciskom Zachodu mogła legalnie zaangażować się antyrządowa opozycja. Rywalizacja między dwoma obozami będzie się toczyć na ekranach telewizora i właśnie to decyduje o tak niezwykłej efektowności kameralnego „No”. Larraín pokazuje przeróżne, fascynujące szczegóły związane z reklamą i marketingiem, a że robi to z niesamowitą lekkością i wysmakowaną ironią, brawa dla niego (może ogląda „Mad Mena”?). Reżyser zaskoczył tym bardziej, że do tej pory raczej w mroczny sposób opowiadał o upadku i wyniszczaniu jednostek przez opresyjną dyktaturę. O ofiarach reżimu Pinocheta też się w „No” pamięta, ale najtrudniejszą sztuką jest przecież opowiadanie o własnej historii najnowszej bez epatowania poprawną martyrologią i akademickim dramatem. Choć Larraín nie ustrzegł się też przesadnej, bezpiecznej idealizacji swoich bohaterów, za finezyjne detale epoki i ujmujący humor te brawa mu się po prostu należały.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=JOIHN1xWPvU]

 

***
Kasia w Cannes powered by: