Film | Muzyka | Pasje

W kinie: Antiviral (Cannes)

 

ANTIVIRAL
Festival de Cannes 2012
reż. Brandon Cronenebrg

moja ocena: 4.5/10

 

Dziwaczna hybryda medycznego horroru i futurystycznego thrillera. W bliżej niezidentyfikowanym świecie przyszłości powstały korporacje, które pozwalają zwykłym śmiertelnikom być bliżej celebrytów. Świadczona przez nie usługa polega na wstrzykiwaniu normalnym ludziom specjalnej substancji powstałej na bazie zainfekowanej wirusami krwi sław, dzięki czemu zarażony delikwent może doświadczyć dokładnie tego samego, co chorująca, ulubiona gwiazda. Wszystko zostało pomyślane tak, by jedynym sposobem rozprzestrzeniania się takiego wirusa było za odpowiednią opłatą zaopatrzenie się w niego w gabinecie przedstawiciela korporacji. Jeden z takich pracowników, Syd, sam jest uzależniony od zastrzyków. Pewnego dnia umiera jedna z celebrytek, Syd obawiając się o swoje życie (sam potajemnie wstrzyknął sobie jej krew), odkrywa mroczne strony korporacyjnej działalności. W „Antiviral”, by było jeszcze dziwniej, genetyka poszła tak dalece do przodu, że sklepy proponują produkty spożywcze (np. kotlety) wyprodukowane z komórek i DNA gwiazd. Ten świat jest tyleż zatrważający, ileż beznamiętny. Zapewne duża w tym zasługa ekstremalnie chłodnej, szpitalnej scenografii, która tworzy ascetyczny, nieprzyjazny klimat tej historii. Celna jest krytyka absurdalnych relacji między publiką a coraz mniej słusznie znanymi sławami i obawy, do czego bezwzględne uwielbienie może prowadzić w kontekście nieustającego rozwoju technologii, ale nic nie zmienia faktu, jak ciężko i męcząco zostało to wszystko w „Antiviral” opowiedziane.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=LZLEdG-XYoM]

 

***
Kasia w Cannes powered by: