W kinie: Play

 

PLAY
polska premiera: 5.10.2012
reż. Ruben Östlund

moja ocena: 6.5/10

 

Debiutant ze Szwecji wiernym uczniem Michaela Haneke, zapatrzonym w „Funny Games” w szczególności (zresztą sam tytuł – „Play” – zdaje się być tutaj nieprzypadkowym nawiązaniem). W zwyczajnym centrum handlowym zachodzi osobliwa sytuacja. Białe dzieciaki z raczej dobrze sytuowanej klasy średniej zostają niegroźne zaczepione przez swoich czarnoskórych rówieśników, wywodzących się ze społecznego marginesu. Nomen omen gra idzie o telefon komórkowy – jeden z chłopaków wmawia niewydarzonym, bogatszym kolegom, że jego gadżet wygląda tak samo, jak ten, który niedawno został skradziony jego bratu i prosi o współpracę w celu wyjaśnienia sytuacji. Gdy białe dzieciaki nie chcą specjalnie współpracować, prowodyrzy całej sytuacji sprytnie wmawiają im, że zarzucają im złe intencje, a całą sprawę można szybko i polubownie rozwiązać. Ruben Östlund w „Play” inteligentnie komentuje zamiłowanie bogatego Zachodu do przestrzegania politycznej poprawności. Wychowani zapewne w duchu tolerancji chłopcy, unikając jak ognia posądzeń o rasizm, poddają się „grze” czarnoskórych rówieśników, którzy ich strach (nie przed kradzieżą, ale przed zachowaniem się niezgodnie ze społecznymi standardami) wykorzystują w oczywistych przecież zamiarach. Wisienką na torcie celnych spostrzeżeń Östlunda jest scena konfrontacji młodego dzieciaka z marginesu z ojcem jednej z ofiar „gry”. „Play” jest prowokacyjne, błyskotliwe i porusza bardzo istotny, współczesnym temat. Tym bardziej szkoda, że filmowy język skandynawskiego reżysera długimi momentami stanowi tylko kalkę najsłynniejszego dzieła wspomnianego wcześniej Hanekego.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=6UsE80g0qeE]