RAJ: WIARA
polska premiera: październik 2012 (WFF)
reż. Ulrich Seidl
moja ocena: 2.5/10
„Raj: Wiara” to kino ostentacyjnie, wkurzająco, prymitywnie naśmiewanie się z religijności. Główną bohaterkę filmu, wyjątkowo antypatyczną i irytującą Annę, Seidl uczynił prostacką katoliczką, która niosąc słowo Jezusa do domów ubogich emigrantów, ucząc ich podstawowych zasad, na których religia się opiera – jak miłosierdzie, dobroć, czystość i inne – sama stanowi chodzące zaprzeczenie chrześcijańskiej postawy. Anna nie tylko zawłaszczyła sobie religię do prywatnych potrzeb, cały swój czas wolny poświęca w praktyce na nieludzkie znęcanie się nad ludźmi, którzy nie współdzielą jej ograniczonego światopoglądu. Anna nie posiada żadnej pozytywnej cechy – Seidl z premedytacją umieścił swoją bohaterkę w takim kontekście, by absolutnie nikt, łącznie z wieloma, żarliwymi katolikami, nie znalazł z nią punktów wspólnych, by łatwo było ją jednoznacznie potępić. W krytyce Austriaka nie ma ani grama finezji, wszystko jest tu denerwująco czarno-biało. Filmy Ulricha Seidla zwykle nie są miłe w odbiorze, to raczej kino szorstkie, naturalistyczne i nieprzyjemne. Jednak jeszcze nigdy nie było tak ohydnie jednowymiarowe, irytujące w potwierdzaniu przyświecającej filmowi wątpliwej oryginalności tezy, krzyczące (dosłownie – ustami męża Anny, sparaliżowanego i w dodatku muzułmanina), jak to gorliwa religijność tożsama jest z hipokryzją, zakłamaniem, okrucieństwem. „Raj: Miłość” w swoim przekazie nie było wcale łagodne, też konsekwentne i bardzo w stylu Seidla, a jednak zamiast wkurzać i irytować, dawało więcej do myślenia. Oby finałowa część trylogii miała więcej z relatywnie sensownej „Miłości” niż żałosnej „Wiary”.
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=muNCnpl1y0o]
***
Kasia na WFF powered by: