W kinie: Kongres (Cannes)

kongres

 

KONGRES
Festival de Cannes 2013
reż. Ari Folman

moja ocena: 7/10

 

Ze wszystkich filmów otwarcia z czterech sekcji, które odbywają się w Cannes, to chyba najciekawsza i najbardziej fascynująca rzecz. Folman miał koncept trochę jak w „Być jak John Malkovitch”, gdzie realnie żyjący aktor został jednocześnie bohaterem filmu. W „Kongresie” jest to Robin Wright – niegdyś młoda, świetnie rokująca aktorka, dziś jednak kobieta po 40stce, która dokonawszy wielu kiepskich wyborów, nie bardzo może już przebierać w propozycjach. Tę jedną, ostatnią ma dla niej agent Al. Robin miałaby podpisać kontrakt, pozwalający wytwórni zeskanować jej osobę, czego ceną oprócz finansowego bezpieczeństwa byłoby całkowite wycofanie się prawdziwej aktorki z życia publicznego. Kierowana troską o chorego syna kobieta podpisuje umowę na 20 lat. Folman serwuje dość precyzyjną wizję „aktorstwa przyszłości”, nad którą nie będę się tutaj rozwodzić, bo to, co najciekawsze w filmie dzieje się w jego animowanej części. Po 20 latach Robin Wright w charakterze przyjeżdża na kongres futurologiczny, gdzie zaprezentowana będzie nowa wizja przyszłości. Aktorka z „fabularnego” świata wkracza w animowaną rzeczywistość swoistego Disneylandu na kwasie i tutaj mamy sporą styczność z literackim pierwowzorem „Kongresu”. Folman śladami Stanisława Lema i z pomocą animowanej wersji Robin Wright (zastępującą pierwotną postać z powieści polskiego pisarza) prezentuje skutki chemicznej rewolucji. Jego wizja, chyba podobnie jak ta książkowa, to rzecz z pogranicza hipnotycznej jawy i narkotycznego snu. Rysowana dodatkowo bardzo osobliwą, dzisiaj oryginalną kreską (mi się trochę kojarzącą z „Porwaniem Baltazara Gąbki”, która to bajka – serial w TV w dzieciństwie czasem przyprawiała mnie o koszmary). Co ciekawe, po projekcie słyszałam komentarze osób, które przyznawały się, że film im się nie podobał, bo go nie zrozumiały. Już „Walc z Baszirem” nie był najłatwiejszy w odbiorze, a co dopiero ta hajowa fantazja, poruszająca tak wiele zagadnień nie tylko zaczerpanych z wyobraźni Stanisława Lema. A poza tym piękna muzyka Maxa Richtera.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=XpBbrvn9KJE]

 

***
Kasia w Cannes powered by: