W kinie: Frances Ha

francesha

 

FRANCES HA
polska premiera: 19.07.2013
reż. Noah Baumbach

moja ocena: 7/10

 

Neurotyczna osobowość Frances przywodzi na myśl bohaterów Woody’ego Allena (tych granych przez samego reżysera w szczególności). Jej swojska aparycja, przeciętna fizyczność i życiowa nieporadność to płaszcz zdjęty z bohaterek granych przez Lenę Dunham – Hannę Horvath i Aurę z „Mebelków”. Jej optymizm, zupełnie nieadekwatny do położenia Frances (nie ma pracy, miejsca do mieszkania i właśnie opuszczają ją najbliżsi przyjaciele), nie jest może zaraźliwy, ale jak najbardziej naturalny, bezpretensjonalny i uroczy. Jest w tej dziewczynie zarówno coś piękno (unikatowa pasja życia, niezależna od okoliczności, energia, ślepy pęd ku realizacji mniej lub bardziej realnych marzeń), jak i smutnego (jej życie przepełnia samotność, brak stabilności, rozczarowanie drugim człowiekiem). „Frances Ha” jest w gruncie rzeczy filmem o rozdźwięku między tym, co pragniemy, a tym, co faktycznie możemy dostać lub osiągnąć w dorosłym życiu. Marzenia są dobrym paliwem dla naszych działań, ale bez przystanków na stacjach benzynowych szybko się wyczerpie. Zawiera się tu też refleksja o dorastaniu. Frances zbliża się do trzydziestki, a zachowuje się raczej jak beztroska studentka – dlatego jest taka kochana, śmieszna, ale przecież też żałosna i zagubiona. Nawet jeśli amerykańskie kino opowiada takie historie od lat, przesympatyczna Greta Gerwig nadaje Frances dziewczęcej, nieoczywistej ekstrawagancji, czarno-białe obrazki z jej życia – fajnego (hipsterskiego) klimatu, a taniec i biegi po mieście w rytm Davida Bowiego to czysta magia.

 

[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=YBn5dgXFMis]