W kinie: Fading Gigolo

fadgig

 

FADING GIGOLO
polska premiera: 9.05.2014
reż. John Turturro

moja ocena: 5.5/10

 

Jest coś niesamowicie absurdalnego w tym, że człowiek o aparycji Johna Turturro i w dodatku obdarzony mało przebojową, wręcz flegmatyczną osobowością, może w filmie odgrywać tę samą rolę, co młody Richard Gere na początku swojej kariery. Gigolo w tej najnowszej wersji to jednak ktoś zupełnie inny niż przebojowy, przystojny chojrak, który rozkoszując sobą stateczne, bogate damy, ma możliwość prowadzenia całkiem wygodnej egzystencji. FIoravante to niemłody, samotny, nieśmiały kwiaciarz, jego przyjacielem jest rezolutny cwaniak Murray, który w wyniku bankructwa własnej księgarni, musi szukać innego źródła dochodu, a że ma bogatą znajomą, posiadającą inne, zamożne koleżanki wpada na pomysł, by za pieniądze umówić panie z przyjacielem. FIoravante to jednak bardziej psycholog, doskonale rozumiejący samotność i wyobcowanie, niż zawodowy kochanek, dlatego tak łatwo przychodzi mu nawiązywanie relacji z porzuconymi przez mężów, majętnymi kobietami. To jednak konserwatywna Żydówka Avigal zajmie najważniejsze miejsce w jego biznesie. Gdyby film Turturro zredukować tylko do tego wątku, byłaby to dość mierna i banalna produkcja, ale na szczęście „Finding Gigolo” ratuje bezbłędny Woody Allen. To właśnie blisko 80-letni mistrz wprowadza do filmu powiew świeżości, nawet jedynie kopiując swoje dobrze znane role nowojorskiego neurotyka. Jest też Vanessa Paradis, jako Avigal wprowadzająca nutę eleganckiej melancholii. Szczególnie gdy ta dwójka pojawia się na ekranie, film staje się wyjątkowo lekki, fajny i dowcipny (bo dochodzi jeszcze przezabawny wątek zazdrosnego przedstawiciela żydowskiej straży sąsiedzkiej). Turturro miał zatem sporo szczęścia, zapraszając tę dwójkę do swojej produkcji.

 

[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=t2epX4tXfic]