W kinie: Piu Buio Di Mezzanotte (Cannes)

piu-riso

 

PIU BUIO DI MEZZANOTTE
53. Semaine de la Critique
reż. Sebastiano Riso

moja ocena: 6.5/10

 

Zacznę jednak przezornie: z półtoragodzinnego materiału, który złożył się na „Più Buio di Mezzanotte”, stworzyłabym trochę inny film, bo Riso postanowił poprowadzić swoją fabułę dwutorowo. Pierwsza to czas obecny, druga – retrospektywa z niedalekiej przeszłości. 14-letni Davide (fantastyczny naturszczyk Davide Capone), wrażliwy, zagubiony chłopiec o delikatnej, dziewczęcej urodzie ucieka z domu przed agresywnym ojcem, który nie jest w stanie zaakceptować odmienności syna. Trafia w sam środek podziemnego świata alfonsów i prostytutek, kolorowych homoseksualistów i transwestytów – ludzi ze społecznego marginesu, nieco karykaturalnych, bo jakby żywcem wyjętych z krzykliwych, glam rockowych wideoklipów. Bez problemu znajduje z nimi wspólny język i to właśnie w tym ambiwalentny półświatku będzie odkrywał własną seksualność. Tam, gdzie Riso sięga po retrospektywne sceny z relacji chłopca ojcem, trochę wieje nudą, ale gdy Davide zanurza się w odmęty podejrzanych dzielnic sycylijskiej Katanii, robi się onirycznie, mrocznie i ciekawie. Włoscy recenzenci tę podróż w posępne miasto i w głąb siebie opisali bardzo fajnym hasłem „gdyby Pasolini pisał Dickensa”. Film Riso nie jest jednak ani szczególnie odważny czy obrazoburczy, nie ma odpowiedniej głębi psychologicznej. Reżyser popełnia sporo błędów typowych dla debiutanta – upraszcza, nie potrafi zgrabnie łączyć wszystkich wątków czy konsekwentnie tworzyć postaci, ale mimo to zrobił całkiem dojrzały, niezły, nieoczywisty debiut, który śmiało może wyjść poza ramy kina spod znaku LGBT. A my w Polsce mamy infantylne „Płynące Wieżowce” – smutne.

 

***
Kasia w Cannes powered by: