W kinie: Zacznijmy od nowa

beginagain

 

ZACZNIJMY OD NOWA
polska premiera: 4.07.2014
reż. John Carney

moja ocena: 7/10

 

„Zacznijmy od nowa” nie jest powtórką „Once”, choć traktuje właściwie o tym samym – o potężnej sile muzyki, która potrafi najpiękniej opisywać stany emocjonalne oraz stanowi najprostszy i zarazem najbardziej sugestywny język, w jakim można wyrażać uczucia. Podczas gdy „Once” zagrane zostało na dość smutnej i melancholijnej nucie, nowy film Johna Carneya niesie się bardzo przyjemnymi, pozytywnymi dźwiękami. Porzucona, wrażliwa Brytyjka i upadły producent na życiowym rozdrożu spotykają się w Nowym Jorku i decydują nagrać płytę z kilkoma, ładnymi piosenkami. Nie mają kasy na studio, więc zastępują je miejską przestrzenią. Nie stać ich na profesjonalnych muzyków – znajdują podobnych sobie ideowców z instrumentami. „Can A Song Save Your Life?” – tak pierwotnie zatytułowany był ten film i właśnie najtrafniej podsumowuje on jego treść. Greta dzięki nagraniu płyty odbuduje poczucie własnej wartości i pogodzi się z rozstaniem, Dan pozbiera się i spróbuje odbudować pokiereszowane relacje z rodziną. Nie tylko ze względu na nieskomplikowany, budujący przekaz „Zacznijmy od nowa” ogląda się tak fajowo. To zupełnie niewymuszony, wyluzowany i totalnie niezobowiązujący film. Poza tym po raz kolejny John Carney pokazał, że muzyka w filmie wcale nie musi być aktorem drugoplanowym. Bo większość piosenek śpiewanych przez Keirę Knightley (!) i Adama Levine, powstałych na potrzeby tej fabuły i idealnie w nią wkomponowanych, to kapitalne utwory same w sobie (choć inne niż w „Once”). Cudnie się to słucha i ogląda, dlatego też wybaczam wiele uproszczeń czy banalnych schematów.

 

[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=-BYxXNSblx8]