W kinie: Blue Ruin (NH)

blueruin

 

BLUE RUIN
Nowe Horyzonty 2014
reż. Jeremy Saulnier

moja ocena: 6/10

 

„Blue Ruin” Jeremy’ego Saulniera (ewidentnie zakochanego w kinie braci Coen) interesująco zrywa z konwencją filmów zemsty, w których zwykle boleśnie doświadczona jednostka mniej lub bardziej bezpardonowo (ale zawsze zdecydowanie) rozprawia się z tymi, którzy przysporzyli jej cierpienia. Pod tym względem Dwight z „Blue Ruin” jest właściwie antybohaterem. Samotny odludek mieszkający w samochodzie, który dowiedziawszy się, iż morderca jego rodziców właśnie wychodzi na wolność, pakuje swój skromny dobytek i wyrusza w podróż, by zabić oprawcę swoich bliskich. Dwight to człowiek, z gatunku tych, którzy muchy by nie skrzywdzili, wiecznie przepraszających, że żyją, nie wadzących nikomu, właściwie przezroczystych. Przemoc nie jest jego chlebem powszednim, nie potrafi posługiwać się bronią palną, kiepsko czuje się z nożem w ręku. Zemsta w wydaniu Dwighta będzie dokładnie taka, jak on, ale jeśli ktoś sądzi, że w związku z tym przednio na „Blue Ruin” się uśmieje, jest w dużym błędzie. Saulnierowi taki bohater i tak skonstruowana historia służą przede wszystkim budowaniu obrazu moralność zemsty, niejednoznaczności zbrodni, ambiwalencji ludzkich wyborów i drugiego dna, które może się za nimi skrywać. Gdyby tylko „Blue Ruin” pokusiło się o bardziej autorski język niż ten tak gładko pożyczony z coenowej estetyki, mogłoby być naprawdę świetnym filmem, a tak jest po prostu bardzo przyzwoicie.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=_F97C7kopok]

 

***

Kasia na Nowych Horyzontach powered by: