W kinie: Mały Quinquin (NH)

malyqu

 

MAŁY QUINQUIN
Nowe Horyzonty 2014
reż. Bruno Dumont

moja ocena: 7/10

 

Gdybyście zastanawiali się, jaka telewizyjna produkcja może wyjść spod rąk typowo arthouse’owego twórcy – oto odpowiedź! Absurdalna komedia kryminalna, w której to nie sama zagadka jest esencją fabuły, ale mikroświat, w jakim funkcjonuje społeczność naznaczona piętnem zbrodni. Trochę to takie “Miasteczko Twin Peaks” w krzywym zwierciadle, trochę “Ludzkość” na wesoło, trochę “Detektyw” tylko filozofujący w zupełnie niepoważny sposób. Tajemnicę dziwnych morderstw w małej, nadmorskiej miejscowości na północy Francji próbuje wyjaśnić totalnie nierozgarnięty detektyw i jego niezbyt bystry partner – para jakby żywcem wyjęta z komedii slapstickowej. Z drugiej strony zbrodnie i reakcje na nie oglądamy okiem lokalnego, młodego rozrabiaki Quinquina – dziarskiego i nieurodziwego chłopca, co wprowadza do filmu fajne elementy młodzieżowego kina przygodowego, łobuzerskiego i komediowego. Mimo sporej odległości estetycznej od własnej twórczości, spostrzegawcze oko dostrzeże, że Dumont trochę jednak przemycił swojego stylu do “Małego Quinquina”. Jest tu typowe dla tego reżysera patrzenie na zło, na małe, zamknięte społeczności, które nigdy nie są niewinne, na krajobrazy, je otaczające, spokojne tylko pozornie. W drugiej części zmienia się także nieco klimat filmu, z lekkiego i jednoznacznie zabawnego na bardziej mroczny i melancholijny, jednak ciągle całość pozostaje przyjemną, oryginalną produkcją. Skoro Dumont potrafił, może teraz np. Ming-liang Tsai powinien pójść w takim kierunku?

 

[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=ii2BzMaUr3M]

 

***

Kasia na Nowych Horyzontach powered by: