Czasem czytam: współczesna proza polska (4)

spiewajogr


ŚPIEWAJ OGRODY
Paweł Huelle
Znak, 2014

moja ocena: 6/10

 

Każda kolejna książka Pawła Huelle podoba mi się mniej niż poprzednia. Doceniam niewątpliwy kunszt pisarza, staranność jego powieści, zakorzenienie w kulturze i historii regionu, z którego pochodzi. Przy “Śpiewaj Ogrody” ponadto doceniam też próbę wyjścia poza tę freskowość i realizm magiczny Grassa czy Manna, ewidentnie uwielbianych przez Huelle. W książce ładnie łączy się muzyka z językiem literackim, wspomnienia różnych bohaterów przeplatają się delikatnie i całkiem zgrabnie. Jednak fabuła książki jest dość banalna i stanowi swoistą przebieżkę przez zakręty XX-wiecznej historii z gdańskiej perspektywy. To, co w przypadku niemalże każdego, innego pisarza byłoby atutem – misterność, estetyzm, skrupulatność – w przypadku “Śpiewaj Ogrody” usztywnia tę historię, robi ją przesadnie artystowską. Niełatwo odnaleźć się w rytmie powieści i odgadnąć sens takiej finezyjnej kreacji świata przedstawionego. Inna sprawa, że czytając Huelle zawsze będę mieć w pamięci genialnego “Weisera Dawidka”, do którego żadna kolejna książka gdańskiego pisarza w swej cudowności się nawet nie zbliżyła.

 

nocnezwie


NOCNE ZWIERZĘTA
Patrycja Pustkowiak
W.A.B, 2013

moja ocena: 5.5/10

 

Widziałam kiedyś Patrycję Pustkowiak w wakacyjnej “Xięgarni” i wydała mi się całkiem bystrą, młodą pisarką, która z odpowiednim dystansem potrafi podejść nawet do własnej twórczości literackiej. Nie ukrywa, że “Nocne Zwierzęta” są mocno zainspirowane Bukowskim i “Pod Wulkanem”, że chciałaby stworzyć postać takiego wyrzutka-nihilisty w spódnicy i w polskich warunkach. Kobieca odpowiedź na “Pod Mocnym Aniołem”. Książka Pustkowiak stara się być przede wszystkim dosadną, gorzką satyrą na typowy dla współczesnej popkultury portret singielki z wielkiego miasta – modnej, zadbanej kobiety z aspiracjami i ambicjami. Tamara – bohaterka “Nocnych Zwierząt” – jest całkowitym zaprzeczeniem takiego obrazu. Ta historia udaje się młodej pisarce połowicznie. Wtedy, gdy Pustkowiak zamyka opowieść o Tamarze w nawias czarnego humoru, jest bardzo dobrze, świeżo i zaczepnie. Jednak droga do zatracenia bohaterki jest zbyt oczywista, ostentacyjnie fatalistyczna. Poważne fragmenty powieści sprawiają wrażenie trochę taniej sensacji, silenia się na kontrowersyjność, która wielkim, amerykańskim poprzednikom wychodziła dużo bardziej naturalnie – oni bowiem wiedzieli z autopsji, jak wygląda egzystencja w alkoholowym ciągu. Patrycja Pustkowiak jedynie się tego domyśla.

 

wkrainiecz


W KRAINIE CZARÓW
Sylwia Chutnik
Znak, 2014

moja ocena: 5/10

 

Lubię prozę Sylwii Chutnik, bo dobrze się ją czyta. Czuć, że pisarka, w zwykle dość lekkiej, przyziemnej formie, chce powiedzieć też coś istotnego ze społecznego punktu widzenia. Zazwyczaj nie stara się przekonać na siłę do swojego światopoglądu, on po prostu znajduje się w jej książkach. “W krainie czasów” to zbiór opowiadań, w większości gdzieś już wcześniej publikowanych, bardzo nierównych i chaotycznych, które łączą ze sobą jedynie bohaterowie. Chutnik podróżuje po Polsce i przygląda się ludziom społecznie wykluczonym z przeróżnych względów. Ten zbiór to chyba najbardziej zaangażowane wydawnictwo pisarki i to pewnie dlatego zalicza się do moich najmniej ulubionych z jej dorobku. By ostentacyjnie sprzedawać w sztuce własne poglądy społeczne czy polityczne i nie razić przy tym odbiorcę (jak np. w świecie filmowym robi to od lat Ken Loach), trzeba nie lada umiejętności, a Sylwia Chutnik jeszcze takich nie posiada.