WOLNY STRZELEC
polska premiera: 19.11.2014
reż. Dan Gilroy
moja ocena: 7/10
Rozpatrywanie “Wolnego Strzelca” tylko w kategoriach prawego sierpowego wymierzonego we współczesne media – zdegenerowane instytucje, goniące za tanią sensacją, która nijak ma się do domniemanej misji czwartej władzy, którą wyparła pogoń za słupkami oglądalności – byłoby dla Dana Gilroya mocno krzywdzące. Oczywiście, krytyka masowych mediów ma w jego filmie swoje zacne, widoczne miejsce, jest dosadna i konkretna, ale to postać Louisa Blooma stanowi element, nad którym szczególnie trzeba się w “Wolnym Strzelcu” pochylić. Bo to (anty)bohater naszej rzeczywistości, ofiara modernistycznego kapitalizmu i jednocześnie bezwzględna bestia, która posiadła wyjątkową umiejętność poruszania się po rynkowo-medialnym oceanie w stronę, w którą właśnie wiele wiatr. I gdyby on się zmienił, Bloom pewnie także zmieniłby kierunek. Wymaga to psychicznej odporności, podszytej nutą socjopatycznego szaleństwa, całkowitego wyłączenia w sobie uczucia empatii i współczucia, skupienia się na sobie i na celu, jaki się obrało. A gdy wymaga to zachowań nieszablonowych, wręcz amoralnych czy nielegalnych – cóż – to tylko przeszkoda na drodze do upragnionego sukcesu. Gilroy proponuje ciekawą optykę. Bloom jest przecież postacią zgoła karykaturalną, bezwzględnym psychopatą, dążącym po trupach do celu, cytującym formułki z tanich poradników biznesowych z żarliwością katolika odmawiającego “Ojcze nasz”, a jednak jest coś w tej postaci przerażającą prawdziwego. Zdaje się nieśmiało sugerować różnych grupom u władzy: hej, patrzcie jakich widzów, wyborców, fanów, pracowników (niepotrzebne skreślić) sobie wychowujecie. Być może efekciarska maniera filmu i zbyt brawurowa, przerysowana (ale jakże wspaniała) kreacja Jake’a Gyllenhaala odciągają nas od tej społecznej refleksji, ale gdzieś tam ona mocno w “Wolnym Strzelcu” tkwi i przy odrobinie dobrej woli i bystrości można ją z filmu wyciągnąć.
[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=X8kYDQan8bw]