W kinie: Areszt Domowy

aresztdom

 

ARESZT DOMOWY
Black Bear Filmfest
reż. Gerard Johnstone

moja ocena: 6.5/10

 

Młoda recydywistka Kylie po nieudanym napadzie na bankomat zamiast po raz kolejny trafić do zamkniętego ośrodka resocjalizacyjnego, zostaje skazana przez sąd na kilkumiesięczny areszt domowy w posiadłości swojej znienawidzonej matki i jej małomównego partnera. Z elektroniczną bransoletą na kostce dziewczyna całe dnie spędza przed telewizorem lub w łóżku do momentu, gdy nie zacznie podejrzewać, że dom może być nawiedzony. Film właściwie można podzielić na kilka części. W pierwszej Gerard Johnstone delikatnie podśmiewa się z typowej konwencji horroru. Skrzypiąca podłoga czy mroczna piwnica wypełniona dziwnymi bibelotami są tak przerysowane, że nie budzą strachu, a jedynie uśmiech. Respektu względem potencjalnych duchów nie ma także główna bohaterka, który najchętniej przywaliłaby im mocnym kopniakiem i generalnie taką postawę zachowuje prawie przez cały film. W przypadku „Aresztu Domowego” nie doświadczamy aż tak ostentacyjnej ironii, jak to miało miejsce choćby w „Ostatnim domu po lewej”. W pewnym momencie z typowej fabuły o nawiedzionym domu Johnstone przenosi swój film na zupełnie inne tory. Wprowadza zagadkę tajemniczego morderstwa sprzed lat, którą Kylie wraz z matką i technikiem od jej elektronicznego dozoru będą starali się rozwiązać. Przy okazji trafią jeszcze na kilka innych rzeczy, które mają związek z rodzinnym domem dziewczyny. Pokręcony finał „Aresztu Domowego” to jego najmocniejsza i najfajniejsza część, jednocześnie niosąca ze sobą przesłanie, że wszystkie konflikty można rozwiązać, a najbardziej pokiereszowane relacje odbudować po prostu komunikując się ze sobą i jednocząc (np. w walce ze wspólnym wrogiem). Tak by koegzystencja pod jednym dachem stała się bardziej harmonijna i tak po ludzku znośna.

 

[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=BT1KcYiPb4I]

 

***

Kasia na Black Bear Filmfest powered by: