VIVIANE CHCE SIĘ ROZWIEŚĆ
polska premiera: 20.02.2015
reż. Ronit Elkabetz, Shlomi Elkabetz
moja ocena: 7/10
Zamiast 12 gniewnych ludzi, zwykła kobieta, jej mąż, ich prawnicy i rabiniczny sąd, w skład którego wchodzi trzech, dostojnych mędrców. Na wokandzie – sprawa rozwodowa. Viviane chce się rozwieść właściwie od dnia ślubu, który gdy była jeszcze bardzo młoda, zaaranżowała jej rodzina. Sędziowie pytają, czy była przez małżonka bita, głodzona albo w inny sposób maltretowana. Żona zaprzecza, więc tym bardziej ci szacowni mędrcy nie są w stanie pojąć, dlaczego ta kobieta chce odejść od tak dobrego, wartościowego męża, który nie wyraża zgody na rozwód. Sześcioletnia batalia Viviane, którą na ekranie śledzimy nie wychodząc właściwie z ascetycznego pomieszczenia i w tempie wyznaczanym co kilka tygodni bądź miesięcy kolejnymi posiedzeniami sądu, przypomina sytuację trochę jak z Kafki, gdzie samotna kobieta stawia czoła nieczułej, zdehumanizowanej i absurdalnej machinie biurokratycznej, opierającej się na religijnych, ortodoksyjnych i patriarchalnych nakazach. Ten film jest w większym stopniu krytyką stosunków społecznych w Izraela niż jakąś uniwersalną historią o zniewoleniu kobiet we współczesnym świecie, ale i tak trzyma w napięciu, prezentuje całą paletę emocji i tak po ludzku po prostu porusza.
[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=t7aBzg-mAto]