W kinie: Kishibe No Tabi (Cannes)

journey to the shore

 

KISHIBE NO TABI
Festival de Cannes 2015
reż. Kiyoshi Kurosawa

moja ocena: 5.5/10

 

Takiego filmu spodziewać by się można raczej po Naomi Kawase czy Hirokazu Kore-edzie niż Kiyoshim Kurosawie. Dzieje się on w powolnym tempie, jest spokojny i nastrojowy. Do młodej wdowy Mizuki po trzech latach nieobecności powraca mąż. Yusuke nie żyje, teraz jest duchem, który proponuje małżonce podróż po miejscach, z którymi niegdyś był związany. W każdej z tych lokalizacji funkcjonują zmarli tacy, jak on. Pojawienie się mężczyzny i jego żony będzie okazją do uporządkowania spraw jego dawnych znajomych, zaś dla pary chwilową szansą na przywrócenia do życia łączącego ich niegdyś uczucia. Romantyczny, powściągliwy film Kurosawy stoi gdzieś na rozdrożu eleganckiego, azjatyckiego kina arthouse’owego i niezobowiązującego melodramatu na niedzielne popołudnie. Bez względu na to, w którą stronę mocniej skręci, jest tak samo flegmatyczny i trochę bezbarwny.
 

***
Kasia w Cannes powered by: