MON ROI
Festival de Cannes 2015
reż. Maiwenn
moja ocena: 6/10
„Mon Roi” nawiązuje do wspaniałej tradycji francuskiego kina w opowiadaniu o skomplikowanych damsko-męskich relacjach, studiując je zwykle pieczołowicie na przestrzeni wielu lat. Film Maiwenn to ledwie ubogi krewny takich arcydzieł jak „Jules i Jim” czy „Kobieta i mężczyzna”, jednak ja dałabym dużo większy kredyt zaufania tej produkcji niż uczyniła to większość krytyków w Cannes. Po pierwsze dlatego, że historia Tony i Georgio, mimo swojej niewątpliwej wtórności, pokazana została w naprawdę efektowny sposób, koncentrując się na niuansach i całym bogactwie relacji tej barwnej pary. Nawet jeśli oglądamy ją przede wszystkim z perspektywy kobiety. Ta skrupulatność sprawiła, iż od razu wiadomo, co w pierwszej kolejności przyciągnęło tę dwójkę ku sobie oraz czemu, mimo ewidentnych, poważnych problemów, dalej brną w ten związek, mniej lub bardziej intensywnie funkcjonując w nim przez około dekadę. Po drugie, „Mon Roi” to absolutny popis aktorów, którzy z pasją, brawurą i rozmachem zagrali swoje postacie. Rola Georgia to bez wątpienia najlepszy popis charyzmatycznego Vincenta Cassela w jego dotychczasowej karierze. W końcu, film na fajne, ciepłe zakończenie, które ładnie puentuje losy bohaterów. Potrafię wybaczyć ciągle trochę miotającej się w roli reżyserki Maiwenn, że współczesnym łącznikiem dla retrospektywnych obrazków z życia Tony i Georgia uczyniła fatalną historię ze złamanym kolanem i pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym, stanowiący tandetną metaforę leczenia złamanego serca i wychodzenia na prostą.
***
Kasia w Cannes powered by: