W kinie: Młodość (Cannes)

youth

 

MŁODOSĆ (YOUTH)
Festival de Cannes 2015
reż. Paolo Sorrentino

moja ocena: 7.5/10

 

Film, który podzielił krytyków w Cannes. Po pokazie prasowym rozległy się gromki aplauz i gwizdy rozczarowania. Ja z przyjemnością zaliczę się do grupy klaszczących. Zdaję sobie doskonale sprawę, że Sorrentino mocno się powtarza z małą różnicą, że o ile w przypadku „La Grande Bellezza” sięgnął po „Słodkie Życie” Felliniego, o tyle w „Youth” pożyczył sobie trochę z „Osiem i pół”. Jep Gambardella ściągnął kolorowe marynarki i przybrał elegancką, nieco żałobną pozę Michaela Caine’a, który gra Freda Ballingera – kompozytora na emeryturze spędzającego wakacje w ekskluzywnym, alpejskim sanatorium wraz z innymi utracjuszami i celebrytami. Czas płynie tu leniwie i niewątpliwie klimat tego miejsca sprzyja różnym rozliczeniowym refleksjom i filozofującym dysputom, które muzyk chętnie podejmuje z przebywającym tutaj też jego przyjacielem, podstarzałym reżyserem przygotowującym się do nakręcenia swojego „filmowego testamentu” i innymi wczasowiczami. Czasami w tych dyskusjach trąci banałem, innym razem mówi się o pięknych, wzruszających czy gorzkich rzeczach. To, co krytycy w Cannes uznali za dobre w również żerującym na Fellinim „Mia Madre”, przekreślili w „Youth”, z czym zgodzić się nie mogę. Oczywiście to barokowe kino, które razi ostentacyjnym wręcz przepychem. Jednak po poprzednim filmie Włocha można się już było z tym oswoić i dostrzec, że o ile patos w filmie w dużych dawkach często bywa szkodliwy, o tyle w przypadku takich wirtuozów jak Sorrentino, staje się absolutnie znośny i uzasadniony. „Youth” to piękne dzieło, jego niesamowita uroda uderza ze starannie zaaranżowanych kadrów. Nieważne, czy reżyser skupia się właśnie na krowach pasących się na zielonej łące czy na nagiej, ponętnej Miss Universe wchodzącej do krystalicznie błękitnego basenu wieczorową porą. Sorrentino uchwycił wspaniałą chemię między Fredem Ballingerem a jego przyjacielem granym przez Harveya Keitela. Co prawda, nie potrafił wznieść się ponad banał przy relacjach kompozytora z córką, ale świetnie wyłuskał fajowe wątki z bohaterów drugo- i trzecioplanowych. Show w „Youth” kradnie Paul Dano, którego bohater – cyniczny, hollywoodzki gwiazdor o artystycznych ambicjach – mówi wiele ważnych rzeczy o współczesnym kinie, często trafiając w sedno sprawy. Monolog Jane Fondy to jedno z najbardziej brutalnych i sprawiedliwych podsumowań aktualnych związków pomiędzy branżą filmową i telewizyjną. Doskonałe są krótkie epizody z Palomą Faith i Diego Maradoną. „Youth” to też szalenie smutny film, nawet bardziej melancholijny niż swój poprzednik. W tej minorowej spowiedzi artysty w jesieni życia znalazło się miejsce nie tylko na żale, rozpamiętywanie porażek i rozgoryczenie, w postawie Freda Ballingera w końcu będzie można dostrzec spokojne pogodzenie się z sobą samym i własną spuścizną. Czyż nie o to w końcu chodzi, gdy znajdujemy się u kresu drogi?

 

***
Kasia w Cannes powered by: