W kinie: Liza, Lisia Wróżka (NH)

liza

 

LIZA, LISIA WRÓŻKA
Nowe Horyzonty 2015
reż. Károly Ujj Mészáros

moja ocena: 6/10

 

Károly Ujj Mészáros idzie w ślady György Pálfi’ego, przy okazji dobrze odrabiając lekcję z twórczości duetu Jean-Pierre Jeunet/ Marc Caro. Liza mieszka w mieście o uroczej i znajomo brzmiącej nazwie Csudapest, gdzie opiekuje się starszą, zgryźliwą kobietą Martą. Jest nieśmiała i samotna, a jedynym towarzyszem jej niedoli jest odziany w turkusowy garnitur niejaki Tomy Tani – duch zmarłej gwiazdy z lat 50., japońskiego Franka Sinatry. W swoje 30. urodziny Liza postanawia znaleźć prawdziwą miłością – taką, o której czytała w swoim ulubionym, japońskim romansie. W celach towarzyskich udaje się więc do pobliskiego fast foodu, by tam spotkać mężczyznę swojego życia. Jednak wszyscy ci, którzy zbliżą się do Lizy, zaczynają ulegać śmiertelnym wypadkom. Kobieta w końcu zaczyna podejrzewać, że dosięgła ją mityczna, japońska klątwa lisiej wróżki. Czarna komedia Károly’ego Ujj Mészárosa to węgierka odpowiedź na francuską “Amelię”, co zapewne stanowi zarazem najbardziej nośną rekomendację, jaką można wystawić temu filmowi. W “Lizie, lisiej wróżce” sporo jest błazenady i przaśności, zbyt wiele punktów wspólnych głównej bohaterki z jej paryską koleżanką. Ten kicz ma jednak swój niezaprzeczalny urok, zaś wiele fragmentów filmu naprawdę bawi. Nie jest to może humor najwyższych lotów (a czasem nawet bardzo niskich), ale w końcu dzieło Mészárosa wrzucono w sekcję Nocne Szaleństwo, co nakazuje na nią patrzeć z przymrużeniem oka. Dodatkowo nigdy bym się nie spodziewała, że coś tak absurdalnego jak połączenie węgierskiego, surrealistycznego humoru z japońską rozrywką może się w ogóle udać. W “Lizie, lisiej wróżce” to akurat wyszło zaskakująco fajnie.

 

[youtube=https://www.youtube.com/watch?v=hWxLLyr9aOU]

 

***

Kasia na Nowych Horyzontach powered by: