Perły Klasyki Filmowej (5)

lampard


LAMPART
reż. Luchino Visconti
1963

moja ocena: 9.5/10

 

Włoskie (europejskie?) “Przeminęło z wiatrem”. Film, w którym wielki Luchino Visconti tworzy epicki, uniwersalny obraz nieuniknionego przemijania świata, ludzi i stylu życia – w “Lamparcie” powoli odchodzi w niebyt kultura dostojnej arystokracji, zaś na jej miejscu tworzy się nowe, burżuazyjne społeczeństwo. Historycznym tłem dla filmu są wydarzenia związane ze zjednoczeniem Włoch. Mimo że to wątek drugoplanowy, odrysowany został przez Viscontiego z niebywałą precyzją i maestrią. Wspaniały Burt Lancaster wciela się w “Lamparcie” w rolę nobliwego, sycylijskiego księcia Saliny, który wie, że jego czas przemija, a świat, którego był immanentną częścią powoli odchodzi do lamusa. Tymi, którzy będą budować nową rzeczywistość są przebojowy, świadomy zmian bratanek arystokraty i wybranka jego serca – kolejno młodzi i piękni Alain Delon i Claudia Cardinale. “Lampart” to totalna klasyka kina, piękna zarówno w staranności ukazania świata przedstawionego, jak i w nostalgii i zadumie nad światem księcia Saliny, który chyli się ku końcowi.

 

koronczarka


KORONCZARKA
reż. Claude Goretta
1977

moja ocena: 8/10

 

Ciekawy pomysł na portret zderzenia klas francuskiego społeczeństwa. 18-letnia początkująca fryzjerka na wakacjach poznaje światłego studenta z tzw. dobrego domu. Młodzi zakochują się w sobie i w końcu zamieszkują razem. Jednakże różnice, jakie dzielą tę dwójkę – począwszy od pochodzenia, wykształcenia i zainteresowań – zdają się być silniejsze niż najczystsze i najszczersze nawet uczucie. Film Claude’a Goretty w jakimś stopniu reprezentuje nurt kina społecznego, ale bardzo rzadko zdarza się, by takie rozważania snuć w tak subtelnej, poetyckiej, intymnej formie, jak zrobiono to w “Koronczarce”. Z tego właśnie względu to skromne dzieło z jednej strony jest finezyjną historią miłosną, z drugiej – misternym, acz powściągliwym studium różnic klasowych w ówczesnej Francji. Plus młodziutka Isabelle Huppert do podziwiania i kochania.

 

orlandopo


ORLANDO
reż. Sally Potter
1992

moja ocena: 8/10

 

Wieczna młodość jako wieczne przekleństwo i rzecz zupełnie nieistotna w kontekście nieuchronnego upływu czasu. Olśniewająca Tilda Swinton jako postać z powieści Virginii Woolf, którą na potrzeby kina w zjawiskowy sposób ożywia Sally Potter. Urodzona jako kobieta Orlando żyje ponad 400 lat – wokół niej zmienia się świat i jego porządek, zmienia się także bohaterka, która w pewnym momencie z uroczego młodzieńca Orlando przeistacza się w piękną kobietę. Najfajniejsza w filmie Potter jest oczywiście bardzo błyskotliwa i efektowna refleksja dotycząca społecznych ról płci na przestrzeni wieków. Ubrana w świetnym kostium i z równie świetną bohaterką/bohaterem.