PASOLINI
polska premiera: 1.04.2016
reż. Abel Ferrara
moja ocena: 4.5/10
Umówmy się, że kino biograficzne nie jest szczególnie wdzięczną materią. Nawet najbardziej fascynujące życiorysy i historie z życie wzięta można spieprzyć, próbując wpisać się w tzw. sprawdzone schematy. Abel Ferrara zrobił krok w dobrym kierunku, bo jego “Pasolini” sytuuje się daleko od klasycznych biophiców. Nie ma buszowania po biografii, szukania sensacji lub w drugą stronę – prawdy o kultowym twórcy. Forma filmu zdaje się być otwarta, luźna, ale co z tego, skoro “Pasolini” to jedna z najnudniejszych produkcji biograficznych, jakie w życiu widziałam. Nawet jeśli Willem Dafoe w grubych oprawkach i z poważną miną wygląda niemalże tak samo, jak postać, którą gra (i naprawdę robi tu, co może), z pustego nawet tak świetny aktor nie naleje. Pier Paolo Pasolini był w historii kina jedną z najbardziej fascynujących postaci. Był nie tylko reżyserem, ale i humanistą z prawdziwego zdarzenia, co np. widać w odtwarzanych u Ferrary wywiadach. Był też postacią bardzo zżytą i wpisaną w ówczesną historię Włoch, ale w filmie właściwie nie ma żadnego kontekstu, spójnej myśli przewodniej, wyrazistego punktu zaczepienia. Są jedynie nieznośnie statyczne, wystudiowane kadry i bardzo nieudana próba uczłowieczenia wielkiej legendy.