NIESAMOWITA MARGUERITE
polska premiera: 1.04.2016
reż. Xavier Giannoli
moja ocena: 6.5/10
Był przykład złego kina biograficznego, jest przykład całkiem dobrego. Przede wszystkim podziwiam konsekwencję Xaviera Giannoliego, który cały film ucieka od taniej, populistycznej sensacji, wysokich, patetycznych tonów, a nawet rozwijania wątków pobocznych czy kontekstu epoki. Bo jego cała uwaga skupia się na głównej bohaterce, tworząc w ten sposób intymny, ale dogłębny i szalenie zniuansowany portret naiwnej, bardzo samotnej marzycielki, osoby całkowicie oddanej swojej pasji, niezrozumianej przez otoczenie, a przy tym szczerze i bezwarunkowo kochającej sztukę i muzykę. Jest taka scena w filmie, gdy baronowa, wcześniej już odrzucona przez własne środowisko, które ze względów finansowych przez długi czas tolerowało jej brak talentu i upór, w końcu ma wystąpić przed prawdziwą publicznością na deskach normalnego teatru. Ubrana w srebrną suknię i ptasie skrzydła Marguerite powoli wychodzi na scenę, napięcie sięga zenitu, bo naprawdę chcemy, by tym razem ta wytrwała, nieco szalona kobieta wydobyła z siebie w końcu te czyste dźwięki. Jednak jak to bywa w życiu, cudów nie będzie. Cały występ kończy się niejako tragicznie, ale przez moment Marguerite Dumont była prawdziwą zwyciężczynią, która pokonała wszystkie przeciwności losu na drodze ku realizacji własnych marzeń. Wielką zwyciężczynią w filmie jest też odtwórczyni roli tytułowej. Wydaje się bowiem, iż Catherine Frot nie tylko potrafił wczuć się w swoją bohaterkę, ale tak po ludzką ją zrozumieć.