MARTWE WODY (MA LOUTE)
Festival de Cannes 2016
reż. Bruno Dumont
moja ocena: 5/10
Spokój – bynajmniej niesielskiej, ale dość malowniczej nadmorskiej okolicy na północy Francji – zostaje zakłócony przez tajemnicze zniknięcia wczasowiczów. Nie przeszkadza to jednak pewnej rodzinie z wyższych sfer bawić się tam w najlepsze, a mieszkańcom czerpać niewielkie profity z ich obecności. Bruno Dumont w “Ma Loute” rozszerza praktycznie na cały film slap stickowy dowcip, który w “Małym Quinquin” pojawiał się raptem epizodycznie. Karykaturalni są tu już nie tylko detektywi prowadzący śledztwo w sprawie zaginięć (żywa falka Flipa i Flapa), ale też pozostali bohaterowie – ostro przerysowani, nienaturalnie krzykliwi, nadpobudliwi, powykrzywiani (fizycznie i psychicznie). W tak groteskowej atmosferze Dumont stara się uwypuklać paradoksy klasowych nierówności, ale nawet jeśli jego nowy film jest konsekwentny, scenariuszowo i wizualnie dopracowany, to trochę jednak nie wyszedł reżyserowi. Komediowy “Ma Loute” w ogóle nie śmieszy, a nawet trochę męczy. O ile w “Małym Quinquin” zmiana estetyki wyszła Dumontowi świetnie, o tyle teraz tęskni się już trochę za starą wersją reżysera – inteligentnego myśliciela i wymagającego filozofa.
***
Kasia w Cannes powered by: