KLIENT (FORUSHANDE)
Festival de Cannes 2016
reż. Asghar Farhadi
moja ocena: 6/10
Kompleksowe, złożone i niejednoznaczne kino, bardzo mocno zakorzenione w irańskiej rzeczywistości, ale ze swoimi wnioskami wychodzące daleko poza granice bliskowschodniego państwa – to wizytówka filmografii Asghara Farhadiego. Nie inaczej jest w przypadku “Forushande” , gdzie śledzimy historię napadniętej we własnym domu kobiety, ale to z perspektywy jej męża uczestniczymy w całym ciągu zdarzeń. Emad i Rana najpierw wspólnie, ale każde po swojemu, próbują przełknąć upokorzenie. W trakcie ataku kobieta była pod prysznicem, nagą i ranną znaleźli ją sąsiedzi, napastnik zdążył uciec. Ze względu na wstydliwe okoliczności najścia małżonkowie nie wzywają policji – w Iranie ciągle takie napaści na kobiety często bywają uznawane za winę ofiary. Gdy Emad w mieszkaniu odnajduje przedmioty, pozostawione w pośpiechu przez bandytę, w tym telefon i klucze do samochodu, niemrawo rozpoczyna prowadzić prywatne śledztwo, w wyniku którego ma nadzieję odnaleźć napastnika. Poszukiwanie prawdy szybko może jednak zmienić się w dążenie do zemsty. Jakkolwiek “Forushande” jest dojrzałym, wielowarstwowym dziełem, czuć można lekki niedosyt i mieć problemy z wiarygodnością filmu (tego problemu nie ma przy w sumie podobnym filmie Mungiu). Trudno uwierzyć, że Emad i Rana nie angażują w całe zajście policji. Farhadi charakteryzuje ich bowiem jako wykształconych ludzi kultury, oczytanych humanistów, którzy wieczorami na deskach teatru grają w sztukach Arthura Millera (!). Nawet żyjąc w opresyjnym reżimie, gniew i wściekłość w przypadku takich ludzi powinny wyjść nad dyktowane religią upokorzenie i chęć samodzielnego wymierzania sprawiedliwości. Wspaniała jest scena finałowej konfrontacji, bo wywraca całą optykę historii do góry nogami, co pokazuje absolutną wirtuozerię Farhadiego, ale podkreślanie tematyki filmu wymową “Śmierci Komiwojażera” – już bardzo nachalne. Podejrzanie bliskie wybornemu “Rozstaniu” “Forushande” przegrywa więc ostatecznie wyraźnie batalię o palmę pierwszeństwa w filmografii irańskiego mistrza, ale – kto wie – być może nie przegra bitwy o tę złotą. Za zasługi i poprawne kino w Cannes wygrywało się wielokrotnie.
***
Kasia w Cannes powered by: