DESTRUKCJA
polska premiera: 2.09.2016
reż. Jean-Marc Vallée
moja ocena: 4/10
Polski tytuł tego filmu (“Destrukcja”) jest zdecydowanie mniej przewrotny niż ten oryginalny (“Demolition”), choć oba stanowią dość tępo ciosaną metaforę historii głównego bohatera opowieści. Życie Davisa – przebojowego finansisty i doradcy inwestycyjnego – w jednej lega w gruzach. W wypadku samochodowym umiera mu żona, przypadkowo również córka jego szefa. Żałoba przybiera u niego jednak specyficzną formę – w Davisie budzą się destrukcyjne skłonności. Facet nie chce się zabić, bo dochodzi do wniosku, że chyba wcale małżonki nie kochał, ale chętnie będzie niszczył (a dokładnie rozbierał na części pierwsze) wszystko to, co budowało jego egzystencję. Od niesprawnej lodówki, przez służbowy komputer, po wypasiony dom na przedmieściach. Jedyną osobą, która zainteresuje się zagubionym Davisem, będzie pracownica obsługi klienta małej firmy odpowiedzialnej za automaty ze słodyczami. Samotna matka z problemami, reprezentująca zupełnie inną grupą społeczną, prosta, zaganiana kobieta itd. Jean-Marc Vallée to szalenie pomysłowy gość, ale tym razem na niewłaściwe tory zaprowadziła go jego reżyserska fantazja. Sytuacja Davisa nie ma szans kogokolwiek poruszyć, bo z tymi wszystkimi pobocznymi wątkami, koślawymi metaforami stanowi niestrawną farsę filmów o żałobie i poszukiwaniu sensu, o odkrywaniu dotychczasowej pustki w życiu i próbie jego zmiany. To nie jest tak, że hollywoodzkie kino nie potrafi opowiadać tego typu historii zgrabnie i subtelnie. Na obrzeżach głównego nurtu zdarzają się bowiem takie filmowe perełki jak “Cake” z Jennifer Aniston. To tylko Vallée postanowił się po tej delikatnej, filmowej materii przejechać się z gracją gąsienicowej koparki.