W kinie: Dziewczyna z pociągu

dziewczzpoc

 

DZIEWCZYNA Z POCIĄGU
polska premiera: 7.10.2016
reż. Tate Taylor

moja ocena: 5/10

 

Nie czytałam tej książki, mimo że jej reklama krzyczała z wielu billboardów w mieście (w takich przypadkach zaufanie mam raczej ograniczone). Nie odniosę się więc do tego, jak udana była to adaptacja w stosunku do pierwowzoru. Pozostanę jednak w literackich kręgach, bo podczas seansu pomyślałam sobie, że ta książkowa „Dziewczyna z pociągu” to mogłoby być takie połączenie Patrycji Pustkowiak i Katarzyny Bondy. Jedna pretenduje do miana żeńskiej odpowiedzi na Malcolma Lowry’ego, druga to autorka popularnych, ale w formie nieznośnych i pretensjonalnych kryminałów. Grzechy zapewne niedoskonałej literatury powielili więc twórcy filmu, którzy zamiast bawiąc się fabularną czasoprzestrzenią, co próbowali robić, stworzyli narrację niezrozumiałą i chaotyczną. Nie potrafili zbudować napięcia, nie stworzyli wiarygodnych psychologicznie postaci. Może poza postacią graną z dużym luzem przez Emily Blunt – sponiewieraną, wiecznie pijaną i w końcu porzuconą żonę, która fantazjując o powrocie na spokojne przedmieścia do ukochanego męża, staje się częścią erotyczno-kryminalnej intrygi. Ale muszę przyznać, że przynajmniej zakończenie tej mało wciągającej historii odrobinę przypominało mi intrygujący finał drugiego sezonu „Detektywa”, gdzie w świecie zdominowanym przez mężczyzn i przez nich rozgrywanym, to ostatecznie kobieta będzie tą, która przetrwa po największe huragany.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.