W kinie: To nie są najlepsze dni mojego życia (WFF)

toniesanaj

 

TO NIE SĄ NAJLEPSZE DNI MOJEGO ŻYCIA
32. Warszawski Festiwal Filmowy
reż. Szabolcs Hajdu

moja ocena: 6.5/10

 

Mała “Rzeź” w węgierskim domu, ale zdecydowanie bliższa ludzkim, przyziemnym sprawom i mniej wybuchowa niż filmowa adaptacja sztuki Yasminy Rezy dokonana przez Romana Polańskiego. Tragifarsa zamknięta w czterech ścianach przytulnego, wygodnego mieszkania przedstawicieli klasy średniej, którym różnie się wiedzie. Farkas i Eszter dość fajnie ułożyli sobie życie. Mają ładny dom i pieniądze na znośną egzystencję, wychowują kilkuletniego syna. W przeciwieństwie do ich bliskich Ernelli i Alberta, którzy próbowali odnieść sukces na emigracji, jednak z podkulonym ogonem po roku wraz z nastoletnią córką powrócili do kraju, licząc teraz na pomoc krewnych. W wyniku zaskakująco łagodnej, naturalnej konfrontacji losów tych dwóch rodzin wyłania się obraz ludzi zdezorientowanych, zagubionych i rozżalonych tym, jak potoczyło się ich życie. Jednych rozczarowuje małżeńska rutyna i trudy rodzicielstwa, drugich boli brak ekonomicznego bezpieczeństwa i poczucia podstawowej choćby, życiowej stabilizacji. Choć ostatecznie sytuacja bohaterów zdaje się być dość niewesoła, Szabolcs Hajdu nie pogrąża ich w poczuciu totalnej porażki. W filmie solidarnościowe stwierdzenie o tym, iż w rodzinie musimy sobie pomagać, przybiera nową, osobliwie prozaiczną i dziwnie pragmatyczną formę.

 

 

***
Kasia na WFF powered by:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.