Film | Muzyka | Pasje

W kinie: Die Blumen von Gestern (Berlinale)

blumen

 

DIE BLUMEN VON GESTERN
67. Internationale Filmfestspiele Berlin
reż. Chris Kraus

moja ocena: 6/10

 

Patrząc na schemat, na jakim zbudowany został ten film, mamy do czynienia z klasyczną, stereotypową komedią romantyczną o parze niedopasowanych delikwentów, którzy w toku akcji odkrywają, że jednak więcej ich łączy niż dzieli, więc musi narodzić się między nimi jakieś uczucie. Mniej sztampowo robi się, gdy nie tylko poznajemy bohaterów (w tych rolach Lars Eidinger i Adele Haenel), ale i kontekst ich relacji. Zazie jest francuską studentką, która przyjechała do Niemiec na staż w ośrodku naukowym zajmującym się Holokaustem, gdzie zatrudniony jest Toto, traktujący swoje obowiązki badacza bardzo poważnie. On poświęcił się tej pracy, gdyż ze względu na swoją rodzinną historię, ma do spłacenie ogromny dług. Okazuje się, że krewni Zazie też stanowią jej część. Sprawy związane z Holokaustem i pamięcią o ofiarach tej zbrodni nie kojarzą się z komediową czy romantyczną tematyką, a jednak Chris Kraus potrafił swój film poprowadzić w takich kierunkach, by nie tylko było całkiem zabawnie (i refleksyjnie, gdy potrzeba), ale też taktownie i kulturalnie. Pierwszoplanowa jest oczywiście historia romansowa, ale gdzieś tam w tle intrygująco zahacza ona o trudny temat odpowiedzialności potomków niegdysiejszych, nazistowskich zbrodni i ciężar, jaki dźwigają na sobie bliscy ofiar.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.