MARLINA: ZBRODNIA W CZTERECH AKTACH
Nowe Horyzonty 2017
reż. Mouly Surya
moja ocena: 6.5/10
Pozdrowienia z Indonezji od Roberta Rodrigueza, ale gdy przyjrzymy się “Marlinie” bliżej dostrzeżemy tam nie tylko intrygujące spojrzenie na lokalny folklor jednej z indonezyjskich wysp.To film, który wygląda wyjątkowo niepozornie, ale – jak to w życiu bywa – pozory mylą. “Marlinie” więc warto się przyjrzeć bardzo wnikliwie, a po samym seansie trochę sobie o niej dogłębniej pomyśleć. Na pierwszy rzut oka bowiem dzieło Mouly Suryi, czerpiąc z tradycji kina spod znaku Roberta Rodrigueza, ale też azjatyckiej klasyki (nowszej i starszej), zanurza się w lokalnej specyfice i tradycjach indonezyjskiej wyspy Sumba. Jej upalny klimat i niemalże pustynne krajobrazy pozwalają jednak uciec historii Marliny od etnograficznego obrazka, czyniąc z niej bardziej klasyczny western o zgoła uniwersalnym przekazie. To kino na wskroś kobiece, ale przemawiające językiem powszechnie zrozumiałym, bo ból i chęć zadośćuczynienia za krzywdy nie przynależą do żadnej płci. Dzieło Mouly Suryi staje się więc wciągającą opowieścią o kobiecej krzywdzie i zemście, która wydaje się jedynym sposobem na zachowanie niezależność i osobistej integralności w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Główna bohaterka indonezyjskiej produkcji wydaje się przepełniona melancholią, ale w rzeczywistości nie tylko ma dobre serce, ale też jasne spojrzenie i mocny, moralny kompas. W sytuacjach skrajnych potrafi pokazać siłę, zachować zimną krew i wykazać się sprytem, które raczej obce są tym, którzy chcą ją skrzywdzić. Najbardziej w “Marlinie” podobało mi się, że w swojej wymowie temu filmowi blisko do drugiego sezonu “Detektywa”. Przemoc i agresja przynależą do męskiego świata, to ich narzędzia wywierania wpływu i walki o dominację, ale nawet w najbardziej brutalnym, bezdusznym otoczeniu autentyczna siła i wola przetrwania okazują się atutem zupełnie innej, stereotypowo tej słabszej społeczeństwa części.
***
Kasia na Nowych Horyzontach powered by: