JULIUSZ
polska premiera: 14.09.2018
reż. Aleksander Pietrzak
moja ocena: 6/10
Juliusz (Wojciech Mecwaldowski), nie Janusz. Duchowy kuzyn Adasia Miauczyńskiego, ale z mniejszą pretensją i gniewem podchodzący do otaczającej go rzeczywistości. Nauczyciel plastyki, który wiedzie wyjątkowo nudną egzystencję. Szkoła to zło koniecznie, czasem dorabia też sobie na boku w fuchach, które organizuje jego nie najmądrzejszy kumpel Rafał (Rafał Rutkowski). W trakcie jednej z nich, gdy dwaj mężczyźni na modnym bankiecie wcielają się w rolę żywych tac z jedzeniem, Juliusz poznaje Dorotę (Anna Smołowik) – ciężarną panią weterynarz, którą wspólnik (Maciej Stuhr) wpędził w finansowe tarapaty. Ma na głowie jeszcze schorowanego ojca (Jan Peszek), który po śmierci matki przez dekady topił smutki w alkoholu i przygodnych romansach. Nawet na finiszu życia nie ma zamiaru zaprzestać tych rozrywkowych praktyk, które szkodzą jego zdrowiu. W prace nad “Juliuszem” zaangażowanych było aż pięciu scenarzystów, co widać w samym filmie. Różny jest poziom dowcipów – od wręcz rynsztokowych, przy których żarty w “American Pie” wydają się wyjątkowo wyrafinowane, po takie zdecydowanie inteligentniejsze. Spora część filmu to nieco wyrwane z kontekstu gagi, które łączy tylko postać tytułowego bohatera. Fajnie wypadają w tej historii relacje Juliusza z ojcem i przyjacielem Rafałem, ale stereotypowa, jak z typowego rom-coma, jest już zażyłość mężczyzny z Dorotą. Wątek z gangsterami ewidentnie pożyczono z jakiegoś innego filmu. Podobnie jak komiksowe wstawki, które korzystnie wyglądają tylko na napisach początkowych. Dobrze zaś rozegrano postacie drugoplanowe, wśród których błyszczy zwłaszcza Maciej Stuhr w wyjątkowo osobliwym, makabrycznym epizodzie (ale jednym z najlepszych) i roli. Fabuła Aleksandra Pietrzaka sprawdza się tam, gdzie jest po prostu niezobowiązującą komedią o zagubionym, polskim inteligencie na życiowym rozdrożu rozgrywającą się w całkiem wiarygodnych, acz nieco przejaskrawionych realiach współczesnej Polski. Dużo gorzej sprawdza się w tych dramatycznych momentach, gdy Juliusz – z pomocą otoczenia – dochodzi do wniosku, że może warto coś w swoim położeniu zmienić. Wtedy to trochę karykaturalne, nużące feel good movie z mdłym, wygodnym przesłaniem. A to komedie porywcze, odważne, nawet mądrze obrazoburcze ogląda się przecież najlepiej.