RZEKA
Warszawski Festiwal Filmowy’18
reż. Emir Baigazin
moja ocena: 7.5/10
Absolutnie zasłużone wyróżnienia w weneckiej sekcji Orizzonti dla jednego z najciekawszych twórców filmowych z Kazachstanu, którego docenił nawet nasz rodzimy PISF, zaskakująco dofinansowując tę produkcję. “Rzeka” płynie z nurtem najszlachetniejszego i zarazem najbardziej wymagającego slow cinema. W ostentacyjnie statycznych, ale malarsko pięknych kadrach Emir Baigazin zamknął biblijną przypowieść o pięciu braciach, których relacje wystawione zostają na najcięższą próbę, gdy poróżnią ich skrywane głęboko sekrety i grzechy. Niegdyś stanowiące mocniejszy niż wypalane w gorącym słońcu cegły budulec ich braterstwa, później go kruszące kolejnymi kłótniami i zdradami. U Baigazina zło i patologia wcale nie kryją się pod dachem domu zarządzanego przez nadmiernie surowego i wymagającego ojca, który poprzez twarde wychowanie uczy chłopców podstawowych wartości. Przychodzą one z zewnątrz i dla niepoznaki przywdziewają znajomą postać towarzyskiego kuzyna z miasta, który wnosząc do domu swoich krewnych technologiczne dobrodziejstwa, psuje poukładaną ascezę ich harmonijnej egzystencji. Przeszywająca jest konstatacja, że nawet najsolidniejsze fundamenty, muszą ugiąć się pod atrakcyjnością i nieuchronnością nowoczesności. Jeszcze smutniejsza jest symbolika tej tytułowej rzeki, do której wchodzili w atmosferze przygody zgodni ze sobą bracia, wyszli zaś zepsuci, młodzi mężczyźni. Jej rwący nurt nie zmył grzechów, nie zabrał ze sobą nawarstwiających się, teraźniejszych problemów. Porwał jedynie to pogodne i nieskomplikowane dzieciństwo. I to bezpowrotnie.