LIFE ITSELF
9. American Film Festival
reż. Dan Fogelman
moja ocena: 4/10
Dan Fogelman to człowiek, który stoi za ogromnym sukcesem “This is Us” – obyczajowego serialu, który rozkochał w sobie widownię na całym świecie. Z doskonale rozpisanymi, skomplikowanymi wątkami i postaciami. Dostarczającym autentycznych wzruszeń. Tak, też jestem fanką tego serialu, czego w ogóle bym się po sobie nie spodziewała. Tę wielowątkową, naszpikowaną emocjami formułę Fogelman teraz starał się wykorzystać do krótszej formy, jaką jest film fabularny. Poległ na każdym polu, choć zaczęło się obiecująco. Wątek małżeńskich losów Willa (Oscar Isaac) i Abby (Olivia Wilde) dramaturgicznie rozpisany został bez zarzutu, polifonia humoru i tragedii stopniowana jest powoli i z rozwagą, ale potem historia rozrasta się niedorzecznie, tocząc się niemalże jednocześnie w Andaluzji i Nowym Jorku, dążąc do absurdalnie kiczowatego finału. To jest taka produkcja, która konkurować by mogła z telenowelową tandetą. Są tu umierające matki, zbuntowane nastolatki, niesamowite zbiegi okoliczności i różne odcienie miłości. Największym niebezpieczeństwem dla bohaterów okazuje się komunikacja miejska. Fogelman chce zmusić ludzi do łez, ale u mnie to była bardziej reakcja alergiczna i wybuchy niekontrolowanego śmiechu. Nie obchodziły mnie losy właściwie żadnej z tych niedorzecznie poczciwych postaci i gdybym była scenarzystą tego filmu szybko ukróciłabym ich niedolę i swoje cierpienie jako widza.