15 klasycznych filmów 2020

Ten rok był wyjątkowy i – jak się pewnie można domyślić – nie jest to komplement. Światowa pandemia, kwarantanny, zamrożenie międzyludzkich kontaktów pociągnęły za sobą wiele skutków związanych z filmową branżą. Brak festiwali, zamknięte kina, seanse przeniesione do online’u, przekładane premiery – do takich rzeczy trzeba było przywyknąć w 2020 roku. Kilka dni temu dobiłam do 500 tytułów obejrzanych w tym roku, ale jak nigdy większość z tego to klasyka. Bo gdy mniej było propozycji bieżących, chętnie nadrabiałam inne zaległości i było na to też więcej czasu. Wymyśliłam w ten sposób nawet nowy cykl – relacje z największych festiwali z przeszłości, który mam zamiar kontynuować, bo fajowo w ten sposób odkrywa się nieznane wcześniej, często zapomniane filmy i konfrontuje z kinem z minionych epok. W tym roku “odwiedziłam” poniższe imprezy:

Festival de Cannes 1958
Wenecja 1989
Berlinale 1994
Festival de Cannes 1965
Berlinale 1979
Festival de Cannes 1991
Wenecja 1967

Ponieważ klasyka kina to był mój podstawowy repertuar bieżący w 2020 roku, postanowiłam stworzyć taki zestaw tytułów (nie ranking), które szczególnie chciałabym polecić i – w wielu przypadkach – ocalić jeszcze raz od zapomnienia. To filmy szalenie wartościowe, których odkrywanie (a w paru przypadkach – powrót po latach) sprawiło mi ogromną przyjemność.

 

heiress900

William Wyler: Dziedziczka (The Heiress, 1949)

Po ten film sięgnęłam ponownie w przykrych okolicznościach – w 2020 roku odeszła wspaniała Olivia de Havilland, która w “Dziedziczce” stworzyła jedną ze swoich najwybitniejszych ról w całej karierze. Stworzyłam o tej fabule cały tekst, więc wypada jedynie do niego odesłać.

 

ginzapods

Yûzô Kawashima: Ginza 24 chou (1955)

Postać Yûzô Kawashimy przypomniało na początku roku Mubi, proponując bogatą retrospektywę twórczości raczej mało znanego reżysera. Jego domeną stało się portretowanie powojennego społeczeństwa Japonii, która podnosiła się z kolan i tworzyła ramy dla nowoczesnej państwowości. Kawashima w swoim kinie łączył kronikarską dociekliwość w odmalowywaniu realiów epoki i melancholijno-melodramatyczne opowiadanie o relacjach międzyludzkich. “Ginza 24 chou” to najlepsze dzieło tego reżysera.

 

tsemapods

Mihalis Kakogiannis: To teleftaio psema (1957)

Największym wyrzutem sumienia Cannes 1958 jest bez wątpienia “To teleftaio psema” w reżyserii Mihalisa Kakogiannisa, który za kilka lat podbije świat “Grekiem Zorbą”. Filmu jury i krytycy w ogóle nie dostrzegli, a wydaje mi się on zaginioną perłą europejskiego kina, wyprzedzającą tematykę i styl, które za dwa lata spopularyzuje Michelangelo Antonioni swoją trylogią. To też wielki (i niedoceniony) popis uroczej i nadspodziewanie dojrzałej Ellie Lambeti w roli głównej, która przy odrobinie szczęścia mogłaby zostać drugą Monicą Vitti, a niestety ta kariera, choć międzynarodowa, pozostała raczej anonimową (gdy zaczynała w rodzimej Grecji porównywano ją do Audrey Hepburn).

 

letroupods

Jacques Becker: Dziura (Le Trou, 1960)

Obstawiam w ciemno, że to najlepszy film o ucieczce z więzienia w historii kina. Fabuła Beckera, ostentacyjnie pozbawiona narracyjnych fajerwerków, swoją uniwersalną atrakcyjność znajduje w surowym realizmie oraz niebywałej psychologicznej głębi postaci i sytuacji, w których się znalazły. To film z gatunku tych, które nigdy się nie zestarzeją.

 

elmerg

Richard Brooks: Elmer Gantry (1960)

Wybitny i szaleńczo ekspresyjny Burt Lancaster jako cwany handlowiec, który swoje nieprzeciętne, oratorskie talenty wykorzystuje w zupełnie innych celach, zostając płomiennym kaznodzieją u boku przedsiębiorczej zakonnicy. Religia jako produkt, który – jak wszystko inne – można i trzeba dobrze sprzedać. W filmie Brooksa jest wszystko – epicka historia i niezapomniane, aktorskie kreacje, warte dwóch Oscarów (dla Lancastera i Shirley Jones na drugim planie).

 

laspowiesz

Liviu Ciulei: Las Powieszonych (Padurea spânzuratilor, 1965)

“Las Powieszonych” to ekranizacja powieści jednego z najważniejszych, rumuńskich pisarzy Liviu Rebreanu, której akcja toczy się w czasach I wojny światowej na terenie Imperium Austro-Węgierskiego, a dokładniej na jednym z wielu frontów, gdzie wtedy toczyły się walki. Film skupia się na moralnych rozterkach oficerów cesarskiej, wielonarodowościowej armii, którym przychodzi walczyć nie tylko z wrogiem zewnętrznym, ale też z własnymi rodakami, u których budzą się niepodległościowe nadzieje. Dzieło epickie i koronkowe, przywodzące na myśl prozę Dostojewskiego.

 

noite900

Walter Hugo Khouri: Noite Vazia (1965)

Zaginiona perła brazylijskiego cinema novo oraz najlepszy film Antonioniego, którego Włoch nie nakręcił. Walter Hugo Khouri to, że nie jest wymieniany jednym tchem obok mistrzów kina z Ameryki Południowej, zawdzięcza w dużej mierze otwartemu konfliktowi z Glauberem Rochą – ikoniczną postacią dla cinema novo. Z drugiej strony bezwstydny wojeryzm “Noite Vazia”, nagość i erotyzm, ciężki oddech egzystencjalizmu i dekadencki nastrój to jednak mogło być za dużo nawet dla najbardziej otwartej publiki.

 

posezon900

Zoltán Fábri: Po sezonie (Utószezon, 1967)

“Po Sezonie” to film wspaniale nakręcony. Imponująca niezwykłą wrażliwością kompozycji i oświetlenia kadrów fabuła nie tylko w toku akcji gęstnieje od piętrzącego się w głowie bohatera poczucia winy, ale też odwagą w opowiadaniu o zbrodniach Holokaustu w tonie ponurej, ale efektownej groteski. To, że Fábri mógł w ogóle zrobić taki film w komunistycznym kraju, zawdzięcza rozluźnieniu cenzury na Węgrzech w tamtych czasie. Zwłaszcza kilkanaście początkowych lat rządów Jánosa Kádára pozwoliło rozkwitnąć w tym kraju wielu znakomitym filmowcom.

 

pasterze900

Nikos Papatakis: Pasterze Nieszczęścia (Oi Voskoi, 1967)

Socjologiczna obserwacja ciężkich, powojennych czasów w duchu Bunuela spotyka się tu z surrealizmem Jodorowsky’ego. Papatakis tworzy przejmujący thriller biedy, która upokarza, rodzi okrucieństwo i zmusza ludzi do desperackiej walki o własny byt. W te realia wpisana została też opowieść o parze fatalnych kochanków, których dzieli społeczna przepaść, a brak aprobaty dla ich związku zmusza młodych do dramatycznej ucieczki w pełnym słońcu i w tragicznie beznadziejnym kierunku. Tę historię buduje wiele zaskakujących zwrotów akcji i poruszających, ludzkich dylematów.

 

honeymoonkill

Leonard Kastle: The Honeymoon Killers (1969)

Wielki klasyk amerykańskiego kina niezależnego z niezapomnianą, ikoniczną kreacją Shirley Stoler. To przygnębiająca, ponura wariacja na temat atrakcyjnych opowieści o parze recydywistów, których łączy gorące uczucie. W surowym, paradokumentalnym stylu, kino brzydkie i nieprzyjemne. Bezczelnie odarte z jakiejkolwiek mitologii i romantyzmu.

 

miqueridasen

Jaime de Armiñán: Mi querida señorita (1972)

Odkrycie tegorocznej, online’owej edycji cyklu Mistrzowie Kina Hiszpańskiego i genialny popis José Luis López Vázqueza w podwójnej, zaskakującej roli. Praktycznie wszystko w tym filmie jest zaskakujące i naprawdę ciężko wskazać fabułę, która tę hiszpańską choć odrobinę by przypominała – w klimacie, narracji, kreowaniu postaci.

 

gospostad

András Kovács: Gospodarz Stadniny (A ménesgazda, 1978)

Węgierska kinematografia czasów kulturalnej odwilży lat 70. bezwzględnie rozliczała się nawet z niedawną przeszłością i potrafiła krytycznie patrzeć na współczesność. “Gospodarz Stadniny” to surowe i brutalne spojrzenie na okres stalinowski na Węgrzech, ale pomimo lokalnego kontekstu, tę sytuację można by odnieść do wielu innych krajów znajdujących się wtedy pod sowieckim wpływem. Kovács portretuje bowiem jednostki tragicznie uwikłane w totalitarny system, które mimowolnie stają się najskuteczniejszym narzędziem w budowaniu atmosfery wzajemnej wrogości i nieufności, podsycaniu napięć, nagradzaniu tych z elastycznym kręgosłupem i bezwzględnie lojalnych reżimowi.

 

shesbeen

Peter Hall: Długo jej nie było (She’s Been Away, 1989)

“Długo jej nie było” to niepozorna, telewizyjna produkcja zrealizowana w ramach antologii Screen One emitowanej przez BBC w latach 1985-2002. Znana przede wszystkim z udziału w konkursie na Lido i ostatniej tak dużej roli wielkiej damy brytyjskiego teatru i telewizji Peggy Ashcroft. To taki fajny komediodramat – zabawny i wzruszający, z autentyczną chemią między żeńską częścią obsady, film, który w ogóle się nie zestarzał, a jego wiek przypominają tylko stroje bohaterów i samochody, którymi jeżdżą.

 

mest900

Ermek Shinarbaev: Zemsta (Mest, 1989)

Dzięki działalności World Cinema Foundation Martina Scorsese współcześnie takie produkcje jak “Zemsta” są odnajdywane i odrestaurowywane, zachwycając po latach rzesze kinomanów. Bo w dziele Shinarbaeva zachwyca prawie wszystko. Reżyser przygląda się reprezentantom koreańskiej diaspory żyjącym w środkowej Azji, ale dla niego bajkowy folklor to pretekst dla onirycznej, ale zarazem prawdziwej i niezwykle głębokiej opowieści o obsesji zemsty, która niczym najgorsza trucizna zatruwa egzystencję kolejnych pokoleń. To przykład nie tylko “filmu z duszą”, ale też takiego, który na poziomie technikaliów gwarantuje najpiękniejsze doznania estetyczne.

 

crashdcr900

David Cronenberg: Crash (1996)

Mój ulubiony film Cronenberga – przesiąknięty emocjonalną grozą i ponurą dekadencją. Przypomniałam sobie o nim, gdy natrafiłam na ranking najważniejszych filmów lat 90., który w maju br. przygotował Brytyjski Instytut Filmowy (BFI) pod chwytliwym hasłem One decade. 90 films. One film per director. Otóż “Crash” znalazło się na 1. miejscu tego zestawienia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.