W kinie: Wszystkie nasze strachy

wszystkie nasze strachy

 

WSZYSTKIE NASZE STRACHY
polska premiera: 5.11.2021
reż. Łukasz Ronduda i Łukasz Gutt

moja ocena: 5.5/10

 

Zupełnie nieoczekiwanie film Łukasza Rondudy i Łukasza Gutta stał się najbardziej gorącym tytułem sezonu. Z Gdyni dość sensacyjnie wyjechał z główną nagrodą, dzięki czemu o produkcji zrobiło się bardzo głośno, co też przyczyniło się do przyspieszenia jej kinowej premiery. Poznawszy się bliżej z “Wszystkimi naszymi strachy”, gdyński werdykt postrzegam przede wszystkim jako na pewno ważną dzisiaj manifestację polityczną. Bo jej walory stricte filmowe pozostawiają wiele do życzenia. Jako reżyser Ronduda zawsze był zainteresowany ludźmi sztuki. Wnikliwie przyglądał się relacjom, jakie ich łączą z bliższym i dalszym otoczeniem, dynamikę swoich narracji opierając na przeciwnościach, jakie odnajdywał w egzystencjach Oskara Dawickiego w “Performerze” oraz Zuzanny Bartoszek i Wojciecha Bąkowskiego w “Sercu Miłości”. Pod tych względem Daniel Rycharski wydaje się być idealnym obiektem badań dla Rondudy. Artysta, którego prace podejmują problem tożsamości i pytają o różne formy przynależności do religijnej, głównie katolickiej wspólnoty, sam określa siebie jako człowieka głęboko wierzącego, a jednocześnie geja zaangażowanego w codzienności małej, konserwatywnej społeczności mazowieckiej wsi Kurówko, gdzie mieszka i tworzy. Świetnym pomysłem jest, by o Rycharskim opowiadać przede wszystkim z tej ludowej perspektywy. Traktując go jako integralny element kurowskiego krajobrazu, a nie obcego, dla którego typowa, polska wieś to po prostu scena dla jego performance’u, znajdującego swoje miejsce w stołecznych i innych, wielkomiejskich galeriach sztuki współczesnej.

W przeciwieństwie do poprzednich dzieł Rondudy “Wszystkie nasze strachy” to dzieło bardzo przystępne. Estetyka performance’u ustępuje w nim miejsca niemalże klasycznej, filmowej opowieści. Dowodzi tego też postać Rycharskiego, której Dawid Ogrodnik nie imituje, ale zgodnie z założeniami scenariusza, kreuje bohatera ledwie wzorowanego na postaci autentycznej. Wierna rzeczywistości pozostaje jedynie sztuka artysty z Kurówka, w której centralną pozycję zajmuje krzyż. Interpretacja jego symboliki w dziełach Rycharskiego stanowi natomiast ważny element filmu. I trochę twórcy “Wszystkich naszych strachów” prezentują tu podejście w duchu Małgorzaty Szumowskiej. Są dosłowni, często wręcz siermiężni, nie niuansują otoczenia, w jakim funkcjonuje bohater. Potrafią być tak zapatrzeni w ekranowego Rycharskiego, że tracą z punktu widzenia wszystko inne. Czy relacja artysty z religią i kościołem jest naprawdę ważniejsza niż ofiary społecznej nagonki, do których Rycharski odwołuje się w jednej ze swoich najbardziej znanych instalacji, upamiętnionych w filmie w postaci Jagody?

“Wszystkie nasze strachy” stawiają bardzo oczywiste diagnozy i wyjątkowo naiwnym językiem próbują apelować do ludzkich sumień o opamiętanie i pojednanie. Film sięga po typowo polskie, martyrologiczne tropy i nachalnie wpisuje się w publicystyczne tony. Tylko na poziomie deklaracji krzyczy o potrzebie empatii, współczucia i otwartości na drugiego, innego człowieka, czego najdoskonalszą egzemplifikacją – wedle twórczości Rycharskiego – byłoby włączenie wszystkich na pełnoprawnych zasadach do religijnej wspólnoty. W kontekście toczącej się ideologicznej i zupełnie absurdalnej wojny taki przekaz brzmi straszliwie marnie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.