W kinie: Holy Spider (Cannes)

holysp

 

HOLY SPIDER
Festival de Cannes 2022
reż. Ali Abbasi

moja ocena: 6/10

 

Najnowszy film Aliego Abbasiego łatwo można by umiejscowić na półce z mrocznymi thrillerami o okrutnych, seryjnych mordercach spowinowaconych stylem z Davidem Fincherem, ale podstawą dla “Holy Spider” jest prawdziwa historia. Możemy szukać inspiracji “Zodiakiem” jako współczesnym punktem odniesienia dla tego typu ponurego kina gatunkowego, ale każda rozmazana szminka na twarzy uduszonej przez brutalnego zabójcę ofiary, skrywane za czadorem siniaki i rany oraz dojmująca obojętność organów ścigania wobec krzywdy kobiet wręcz krzyczą, by spojrzeć w inną stronę. 16 pracujących nocą na ulicach miasta Meszhed Iranek, które zabił niejaki Saeed Hanaei (Mehdi Bajestani) w imię samozwańczej, mizoginistycznej krucjaty, prosi o sprawiedliwość. Morderca operował według prostych schematów. W jego działaniu nie było nic z planistycznej finezji czy wyrafinowanych fanaberii. Hanaei udając zainteresowanego seksualnymi usługami kobiet klienta zwabiał je nocą do swojego domu i z mniejszą tudzież większą nieporadnością dusił w swoim salonie. Tym samym, który za dnia służył jego żonie i trójce dzieci. Ciał pozbywał się praktycznie zawsze w identyczny sposób i w taki samym miejscu. Mężczyzna ze swoim amatorskim podejściem do zbrodniczej aktywności długo mógł pozostać bezkarny, bo w kategorycznie patrialchalnym społeczeństwie Iranu jego przekaz wokół “oczyszczania” ulic z grzesznic trafiał na bardzo podatny grunt.

Tożsamość zabójcy od początku jest znana. Abbasiego w pierwszej godzinie interesują bowiem bardziej lokalne konteksty. Gdy wkracza z kamerą do prostytucyjnego podziemia, nie oszczędza widzowi brutalnie realistycznych szczegółów. Kiedy do miasta przyjeżdża Rahimi (Zar Amir Ebrahimi), dziennikarka, zdeterminowana, by znaleźć mordercę, reżyser wokół niej zbuduje dosadny, ale też przewidywalny obraz Iranu (to nie jest kraj dla młodych kobiet). Druga część, skupiona na procesie Hanaeiego, jeszcze mocniej cementuje wizję opresyjnego kraju rządzonego przez islamskich fundamentalistów, w którym religijne wartości są cenniejsze niż ludzkie życie.

W “Holy Spider” zderzają się ze sobą surowe kino gatunkowe, poważna refleksja polityczno-społeczna i Fincherowski film psychologiczny, ale tych zderzeń Abbasi zdaje się raczej nie kontrolować. Jego spojrzenie na współczesny Iran nie proponuje niczego odkrywczego, operuje na oczywistościach zrozumiałych i znanych szczególnie zachodnim widzom. Ich wtłoczenie w konkretną konwencję nie sprawiło, że sam film stał się przez to bardziej atrakcyjny. Choćby dlatego, że reżyser traktuje gatunkowy schemat dość po macoszemu. Podejście Abbasiego do portretu psychologicznego Hanaeiego to być może najbardziej ambitny wątek w jego filmie, ale tak nachalnego kontrapunktowania go szlachetnością i buntowniczością postaci Rahimi, niweczy własne wysiłki.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.