W kinie: Leila’s Brothers (Cannes)

leilabr

 

LEILA’S BROTHERS
Festival de Cannes 2022
reż. Saeed Roustayi

moja ocena: 7.5/10

 

Epickość o Ceylanowskiej proweniencji i przenikliwość społecznej analizy w duchu Farhadiego spotykają się w “Braciach Leili” Saeeda Roustayi – nieoczekiwanie jednej z najmocniejszych pozycji tegorocznej, canneńskiej sekcji konkursowej. To żywe studium dysfunkcyjnej rodziny, zagrożonej rozpadem z powodu ekonomicznych turbulencji i pokoleniowego konfliktu. W patrialchalnym, irańskim społeczeństwie to mężczyźni dzierżą przywilej władzy i podejmowania decyzji, ale w filmie Roustaee, podglądającego perypetie pewnej zubożałej familii z Teheranu, najtrzeźwiej myślącą osobą jest tytułowa siostra, także córka (Taraneh Alisoosti). 40-letnia Leila pozostaje niezamężną panną, która mieszka z sędziwymi rodzicami, a jednocześnie to ona gwarantuje finansową stabilizację bliskim, jako jedyna z nich posiadając stałe, pewne źródło dochodu. W przeciwieństwie do jej czterech braci: powracającego po wieloletniej nieobecności do domu Alirezy (Navid Mohammadzadeh), utraciwszy pracę w fabryce i szansę na wypłatę zaległych wynagrodzeń, zatrudnionego w służbach sprzątających centrum handlowego ojca szóstki dzieci Parviza (Farhad Aslani), wciągniętego w piramidę finansową Manouchehra (Payman Maadi) oraz Farhada (Mohammad Ali Mohammadi), który od czasu do czasu znajduje dziwne, dorywcze zajęcia.

Głową tej rodziny ciągle pozostaje blisko 80-letni ojciec rodzeństwa Esmail (Saeed Poursamimi), żyjący wyniszczającym marzeniem o zmianie własnego statusu w szerszej, rodowej hierarchii i odzyskaniu niegdyś utraconego szacunku krewnych. Śmierć dotychczasowego patriarchy rodu otwiera przed Esmailem szansę, by choć na chwilę uzyskać ceremonialne honory. Dzieli go od tego jedynie 40 złotych monet, które miałby przekazać na wesele kuzyna i tym samym przewodzić rodzinie, nie zauważając, że w ich oczach dalej pozostanie przygnębiającym pariasem. Tymczasem ten majątek pozwoliłby Leili na zrealizowanie jej planów poprawienia sytuacji bytowej braci i zintegrowanie ich wokół wspólnego biznesu, na który potrzebują finansowy kapitał.

W “Braciach Leili” odbija się estetyka wielkich mistrzów, Visconiego z “Rocco i jego bracia” w unaocznianiu skomplikowanej, familijnej dynamiki, Steinbecka w głębokim studiowaniu wpływu biedy i utraty poczucia godności na ludzkie zachowania, Coppoli z “Ojca Chrzestnego” w barokowej scenie wesela, gdzie dosłownie wybuchają poszczególne wątki. Tych w filmie jest bardzo dużo, od mizoginii irańskiego społeczeństwa, toksycznego patriarchatu, pokoleniowych dysonansach, na trudnej sytuacji klasy robotniczej skończywszy. Każdy wybrzmiewa tu dostatecznie wyraźnie.

Bohaterów w filmie jest sporo i mówią bardzo dużo (bo siła tej narracji tkwi w dialogach o wysokiej temperaturze, słownych wojnach na argumenty, kakofonicznych melodiach wykrzykiwanych pretensji i żalów), ale zarówno pod kątem aktorskim to kino postaci charyzmatycznych i pełnokrwistych, ale też sam scenariusz “Braci Leili” jest małym arcydziełem. Wypełnionym niesamowitą głębią, szlachetnym dramatyzmem, a nawet błyskotliwym poczuciem humoru. To kino klasycznie humanistyczne, uniwersalne i współcześnie relewantne.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.