W kinie: Tori i Lokita (Cannes)

toriilok

 

TORI I LOKITA
Festival de Cannes 2022
reż. Luc Dardenne, Jean-Pierre Dardenne

moja ocena: 5.5/10

 

Nie ma drugich takich twórców jak bracia Dardenne. Może jeszcze w tej samej lidze gra jedynie Ken Loach. Belgowie są od dekad wierni swojej wizji kina – surowego cinema verite, które w takiej ekstremalnie realistycznej formie pełni ważną społecznie funkcję. Uzmysławia uprzywilejowanym Europejyczkom, w jak niesprawiedliwym świecie żyjemy, będąc bezradnymi i za często też niewzruszonymi na ludzką krzywdę, która dzieje się w naszym najbliższym sąsiedztwie. Tytułowi bohaterowie nowego filmu Dardenne’ów to imigranci z Afryki, nastoletnia dziewczyna i parę lat młodszy od niej chłopiec. Tori (Pablo Schils) i Lokita (Mbundu Joely) utrzymują, że są rodzeństwem, ale najpewniej spotkali się dopiero na łodzi, która wyrzuciła ich kiedyś na włoskie wybrzeże. Teraz w Belgii toczą nierówną walkę z lokalną opieką społeczną, która odmawiając im prawa pobytu i wątpiąc w łączącą ich relację, pcha ich w ramiona gangsterskiego półświatka. Tylko tam nikt nie zadaje pytań, nie wymaga dokumentów i daje obietnicę w miarę łatwego i szybkiego zarobku. Tori pod przykrywką dorywczej pracy w pizzerii sprzedaje więc narkotyki, Lokita ucieka z ośrodka dla uchodźców i znajduje zatrudnienie, wraz z kątem do spania, na plantacji marihuany. Dardenne’owie, jak to mają w zwyczaju, zręcznie pokazują kawałek “niewidzialnej” rzeczywistości. Młodzi, wyraziści naturszczycy w rolach tytułowych dodają tej historii autentyczności. Ciężko odmówić temu filmowi słusznych intencji, wrażliwości i szlachetności, ale to też kino niemożliwie przewidywalne, nieskomplikowane i staromodnie pozytywistyczne.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.