BABY BROKER
Festival de Cannes 2022
reż. Hirokazu Koreeda
moja ocena: 6/10
Rodzina zajmuje szczególne miejsce w twórczości Hirokazu Koreedy. Japończyk może kręcić filmy poza swoją ojczyzną, w obcych językach, z międzynarodową, gwiazdorską obsadą, ale dynamika relacji w obrębie tej jednej z podstawowych komórek społecznych stanowi spiritus movens kina laureata Złotej Palmy za “Złodziejaszków”. Przy czym istotna adnotacja: dla Koreedy definicja rodziny jest raczej mało klasyczna. Nie chodzi bowiem o grupę osób połączonych ze sobą więzami krwi, rodzinę można utworzyć także na drodze osobistego wyboru. Japończyk na chwilę przenosi się do Korei Południowej, gdzie w ostatnich latach wzrosła popularność tzw. okien życia. Ustanowiono nowe prawo, które pozwoliło ograniczyć działalność adopcyjnego podziemia, ale też znacznie ułatwiło anonimowe porzucanie dzieci przez niegotowych, z różnych powodów, na takie zobowiązanie rodziców. W takich okolicznościach bohaterami nowego filmu Koreedy zostają decydująca się pod osłoną nocy pozostawić w oknie życia dziecko matka (Doona Bae) oraz dwaj, współpracujący ze sobą baby brokerzy, Dong-soo (Dong-won Gang) oraz jego wspólnik, Sang-hyeon (Kang-ho Song). Wydawać by się mogło, że to ostatni zwyrodnialcy, ale nic bardziej mylnego. W kinie Koreedy dobroć, słuszne intencje, odruchy serca przynależą także podręcznikowym typom spod ciemnej gwiazdy – kryminalistom, oszustom, naciągaczom, złodziejom, twardogłowym policjantom.
Tytułowi baby brokerzy nie mogliby mieć właściwie bardziej szlachetnego kodeksu postępowania i empatycznych motywacji. Sang-hyeonowi i Dong-soo zależy w pierwszej kolejności na dobru dzieci. Szukają dla nich najodpowiedniejszych domów i najtroskliwszych rodziców. Nie liczą się dla nich pieniądze, choć na swojej działalności oczywiście zarabiają, ani czas, jaki muszą poświęcić, by znaleźć noworodkowi kochających opiekunów. Gdy do tej ekipy dołącza So-young, matka, która chce oddać dziecko, pozwalają jej towarzyszyć w podróży, by wybrać dom dla jej synka.
Ilość cukru i słodyczy w kinie Koreedy zawsze musi się zgadzać, ale w “Baby Broker” przekracza ona dopuszczalne normy. To sympatyczne kino drogi i pod względem narracyjnym jedna z najbardziej tradycyjnych opowieści w filmografii Japończyka, z charakterystyczną dla japońskiego reżysera czułością dla bohaterów i porządną warstwą psychologiczną. Ale od wzruszenia niedaleko do taniej ckliwości, w którą film zbyt często popada. Dobrze by też było, gdyby Koreeda miał przy sobie jakąś dobrą duszę, która by mu podpowiedziała, że jego kina robi się zbyt przewidywalne.