JUTRO O ŚWICIE
Festival de Cannes 2024
reż. Rúnar Rúnarsson
moja ocena: 6.5/10
Małe kino wielkich emocji w mikroskali – tak w skrócie można by opisać oniryczny i melancholijny film Rúnara Rúnarssona. Świat głównej bohaterki “Jutro o świcie” rozpada się z dnia na dzień. Una (Elín Hall) w wyniku katastrofy drogowej traci ukochanego. Jeszcze wieczorem, kilka godzin przed tragedią, wraz z Diddim (Baldur Einarsson) w ciepłych promieniach zachodzącego słońca, snuli plany na przyszłość. W tym w końcu zdecydowali się podjąć najważniejszą decyzję ujawnienia przed światem swojego związku, co było o tyle skomplikowane, że chłopak miał inną partnerkę, z którą należałoby porozmawiać w pierwszej kolejności. Zamiast wspólnego życia we dwoje, Unę znienacka zastaje sekretna żałoba w pojedynkę. Zjeżdżają się bliscy Diddiego, lamentują przyjaciele, pojawia się Klara (Katla Njálsdóttir) – dziewczyna chłopaka. Wszyscy traktują Unę jako po prostu jedną z koleżanek Diddiego. Nieoczekiwaną sojuszniczką w cierpieniu staje się Klara. Nieświadoma tego, co naprawdę łączyło jej partnera z Uną. Skromne, minimalistyczne “Jutro o świcie” to jeden z najpiękniejszych, współczesnych filmów o trudnej sztuce przeżywania żałoby. Zachowano w nim ten perfekcyjny balans między czasem wręcz brutalną prozą życia i magią ukrytą w codzienności. Tę zawdzięczamy przede wszystkim operatorce Sophii Olsson, której wrażliwe spojrzenie na bohaterów, czułe kadrowanie twarzy, gestów i otoczenia pozwoliły tchnąć w smutną historię odrobinę poezji i wiary w to, że kiedyś może jeszcze zaświecić słońce.