W kinie: Iwan, Syn Amira

iwan

 

IWAN, SYN AMIRA
polska premiera: Sputnik 2013
reż. Maksim Panfiłow

moja ocena: 6/10

 

Na pewno były tu zadatki na zacny dialog ze wspaniałą tradycją rosyjskiego melodramatu, gdzie w centrum historii umiejscawia się piękną, wzruszającą historię miłosną na tle trudnych, historycznych wydarzeń. Masza – wdowa po oficerze marynarki z dwójką dzieci – ewakuuje się z Sewastopola przed niemieckim natarciem. Trafia do Uzbekistanu, gdzie pozostawiona sama sobie trafia pod dach zwyczajnej rodziny, której głową jest Amir. Urodziwa przybyszka wpada w oko gospodarzowi, on jej także nie jest obojętnym, przychodzi więc na świat dziecko, a Masza zostaje trzecią żoną Uzbeka. Wojna się jednak kończy i okazuje się, że mąż kobiety wcale nie zginął w walce na morzu, pewnego dnia zapuka do drzwi domu na uzbeckiej prowincji, by odnaleźć ukochaną małżonkę. I w tym miejscu należałoby się spodziewać wielkiego dylematu namiętności i powinności, refleksji nad ambiwalencją “innego świata” wojennych czasów. Nic takiego w filmie Panfiłowa miejsca jednak nie ma. “Iwan, Syn Amira” staje się przyjemną, uroczą bajką o prostolinijnych, szlachetnych i honorowych ludziach, którym los i historia mocno pokomplikowały życia, ale ci dzięki swojej poczciwości i spokojowi ducha, wyjdą zawsze na prostą. Gdy więc ogląda się go z dystansem i dużym przymrużeniem oka, naprawdę można ulec niezaprzeczalnemu urokowi tej sympatycznej i opowiedzianej z dużą dawką łagodnego humoru historii.

 

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=Kixvb6dZeUo]