W kinie: Leviathan (Cannes)

leviatancann

 

LEVIATHAN
Festival de Cannes 2014
reż. Andriej Zwiagincew

moja ocena: 7.5/10

 

Prezentowany w Cannes na samym finiszu konkursu nowy film Andrieja Zwiagincewa zbiera świetne recenzje. „Lewiatan” zdaje się być bowiem idealnie skrojony pod gusta krytyków, którzy uwielbiają zachwycać się Ceylanem, braciami Dardenne czy Mungiu. Prawda jest taka, że każdy z wspomnianych reżyserów mógłby tego „Lewiatana” nakręcić. Oczywiście inne byłoby tło dla historii, może inaczej postawione akcenty, ale wydźwięk mógłby być dokładnie taki sam. Dla Zwiagincewa jego nowy film zdaje się być papierkiem lakmusowym, jak współczesna Rosja traktuje zwykłego obywatela. W małym, rybackim miasteczku mieszka Kolja wraz z synem i drugą żoną. Jego ziemia stała się obiektem pożądania lokalnego, skorumpowanego polityka, który chce mu ją odebrać za bezcen w majestacie prawa, a potem intratnie sprzedać. Kolja nie zamierza jednak łatwo się poddawać. Sprowadza z Moskwy przyjaciela prawnika i rozpoczyna walkę z biurokratyczną machiną. Zwiagincew miesza w filmie Hobbesa, Czechowa i Biblię, czyniąc z „Lewiatana” epicką, wyrafinowaną metaforę. Nie porzuca, znanej już z „Powrotu”, naturalistycznej formy. W pięknych, panoramicznych kadrach fotografuje upadłe, podmorskie miasteczko, gdzie szczególnie uderza wielki szkielet wieloryba wyrastający z podmokłego gruntu (i ta wszechobecna muzyka Philipa Glassa w tle!). Jest blisko swoich bohaterów, ale zachowuje wobec nich niemalże reporterski dystans. Dlatego ten obraz jest jednocześnie tak zwyczajny i głęboko umowny zarazem. Fantastycznie w tę pesymistyczną historię wplótł się czarny humor i satyra na rosyjską codzienność. Bez wątpienia „Lewiatan” to świetne, kompletne, inteligentne kino – tylko, co z tego, skoro jest jednocześnie tak ostentacyjnie wyrachowane i skoncentrowane na festiwalowych realiach?

 

***
Kasia w Cannes powered by: